Do pożaru domu przy ul. Białowieskiej 6 w Szczecinie doszło pod koniec lipca. Przyczyna nie jest jeszcze znana. Ogień zajął całe poddasze, na którym mieszkała rodzina Wolaków. Nie udało się uratować majątku, choć lokatorzy przyznają, że to wielkie szczęście, że nikogo w tym czasie nie było w domu. – Byłam z rodzicami na urlopie na wsi, brat z rodziną również. To jest coś w rodzaju cudu, bo wcześniej mieliśmy w domu zwierzęta i nie zdarzało się, żeby kogoś nie było na miejscu. Gdyby ktoś był w domu w czasie pożaru musiałby skakać z okna albo by się zaczadził – mówi Pani Anna. Kilkurodzinny, niski dom przy ul. Białowieskiej jest administrowany przez Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych. Rodzina otrzymała propozycje mieszkań zamiennych.

Pożar strawił cały dobytek, rodzina ma żal do ZBiLKu o zbyt małą pomoc

Część domu przy ulicy Białowieskiej 6 spłonęła doszczętnie. Trudno powiedzieć jak to możliwe, że ogień strawił dach i piętro, a w lepszym stanie pozostał parter. Nie jest wykluczone, że powodem pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Rodzina Wolaków w kilka minut straciła dobytek życia, a to nie koniec problemów.

– Moi rodzice mieszkali po takiej stronie domu, że mieliby możliwość ucieczki tylko przez okno. To starsi ludzie, którzy nie wiadomo, czy mieliby szansę na ucieczkę. W ogniu stały kuchnia, łazienka, przedpokój. To jest nasz dom rodzinny, mieszka tutaj trzecie pokolenie naszej rodziny. Moja mama wprowadziła się tutaj w 1971 roku, z czasem przejęliśmy całe piętro i prowadziliśmy tutaj bardzo spokojne życie – mówi Anna Wolak.

Przed pożarem w domu przy ul. Białowieskiej mieszkała Pani Anna, jej brat z żoną i córeczkami oraz rodzice. Po pożarze rodzina Wolaków została bez dachu nad głową i bez całego swojego dobytku.

– Na chwilę obecną nie mamy domu i nikt nam nie chce zapewnić mieszkania. Pani ze ZBiLK-u powiedziała, że „standard musi być taki jaki mieliśmy”. Mój ojciec sam zbudował tutaj łazienkę, to nie zakwalifikowano jej w przygotowaniu dla nas oferty, bo była to samowola budowlana. Chcieli nam więc dać mieszkanie bez łazienki. Starsi rodzice, dzieci, ja i mamy mieszkać w mieszkaniu bez łazienki? Druga propozycja, to było mieszkanie w centrum o metrażu 38 metrów kwadratowych na trzecim piętrze – dodaje kobieta. – Mieliśmy nadzieję, że spotkamy się ze zrozumieniem. Mój ojciec jest niepełnosprawny. Pani w ZBiLK-u powiedziała, że powinniśmy przedstawić na to dokumenty. Jak mam to zrobić, jak wszystko spłonęło w pożarze? – pyta. 

Na razie kobieta mieszka u przyjaciółki, a jej brat z dziećmi i rodzicami w altanie na terenie ogrodów działkowych na Pomorzanach lub chwilowo u teściów. Jak mówi Pani Anna, tak można żyć kilka dni, ale dłużej to niemożliwe. Kobieta jest rozżalona. – Nigdy nie zalegaliśmy z żadnymi opłatami – dodaje.

Brat Pani Anny obezwładnił „nożownika z Galaxy”. „Czujemy żal, że nie potraktowano nas w dobry sposób”

Jeden z braci Pani Anny to człowiek, o którym kilka lat temu było głośno w Szczecinie. Przez media został nazwany bohaterem. Odbierał odznaczenia od prezydenta miasta, uczestniczył w spotkaniach np. w Pałacu Prezydenckim. To Tomasz Wolak obezwładnił „nożownika z Multikina”, który zamordował młodego mężczyznę podczas senasu dla dzieci. Pan Tomasz, zawodowy żołnierz, był jedną z osób, dzięki którym nie doszło do jeszcze większej tragedii.

Mężczyzna razem z rodziną mieszkał na spalonym poddaszu. Obecnie przebywa razem z rodzicami na terenie ogrodów działkowych na Pomorzanach lub w małym mieszkaniu teściów.

– Nie mówiliśmy o tym w Zarządzie Budynków i Lokali Komunalnych ani w Urzędzie Miasta, bo nie chcemy wzbudzać współczucia na siłę, ale czujemy trochę żal, że nie potraktowano nas w dobry sposób i te rozmowy ze ZBiLK-iem były bardzo nieprzyjemne. 12. Dywizja Zmechanizowana napisała o naszej sytuacji i udostępniła link do zbiórki. Wszyscy pamiętają sytuację z 2018 roku i jak bardzo mój brat wtedy pomógł, a to była sytuacja niewyobrażalna. Poszedł z córeczką na bajkę, a skończył wieczór cały we krwi, obezwładniając człowieka w amoku – dodaje Pani Anna.

Oferty od ZBiLK-u: małe mieszkanko z łazienką lub duże bez łazienki

Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie twierdzi, że propozycji mieszkań dla rodziny było więcej.

– Rodzina mieszkała na poddaszu, którego powierzchnia wynosiła 54 m2 (pow. użytkowa to jedynie 33 m2). Ślepa kuchnia. Ogrzewanie piecowe i WC poza budynkiem. Zaraz po pożarze rozmawiano z tą rodziną, aby ustalić zakres pomocy. Z wywiadu wynikało, że na poddaszu mieszkały dwie osoby. Jak się później okazało, czynsz za ten lokal wnoszony był za pięć osób. Teraz rodzina twierdzi, że na poddaszu mieszkało siedem osób – mówi Tomasz Klek, rzecznik ZBiLK, przyznając, że rodzina nie zalegała z opłatami. – Pierwsza oferta to mieszkanie na trzecim piętrze przy ul. Krasińskiego o pow. 53 m2 (pow. użytkowa to 36 m2) z łazienką i ogrzewaniem gazowym. Drugie, to mieszkanie na parterze przy ul. Sławomira, o pow. 72 m2. W lokalu jest toaleta, brakuje łazienki. ZBiLK jest w kontakcie z tą rodziną, jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie proponował inne lokale. Wszystkie zaproponowane mieszkania mają wyższy standard niż poddasze przy Białowieskiej. ZBiLK proponuję wolne lokale, którymi w danym momencie dysponuje. W miarę możliwości bierze również pod uwagę oczekiwania lokatorów – wyjaśnia Klek.

Decyzja o remoncie lub wyburzeniu spalonego budynku przy ul. Białowieskiej jeszcze nie zapadła. Przyjaciele zorganizowali zrzutkę. Rodzinę Wolaków można wesprzeć tutaj: https://zrzutka.pl/uwyeyv