Na nowym odcinku ul. Arkońskiej jest co prawda ograniczenie do 40 km/h, ale wielu kierowców wykorzystuje równy, świeżo położony asfalt do rozwijania dużo większych prędkości. Szczecińscy radni domagają się wprowadzenia rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo pieszych. Do ich inicjatywy dołączyli rodzice młodych piłkarzy Arkonii.

Na niebezpieczne sytuacje, do których dochodzi na ul. Arkońskiej, już kilka dni temu zwracali uwagę Andrzej Radziwinowicz z Rady Osiedla Arkońskie-Niemierzyn oraz miejski radny Koalicji Obywatelskiej Przemysław Słowik. W interpelacji do prezydenta miasta, domagają się przede wszystkim sygnalizacji świetlnej na przejściu dla pieszych na wysokości stadionu Arkonii.

Niebezpieczna droga na trening

To miejsce zrobiło się teraz dużo bardziej niebezpieczne dla pieszych niż przed remontem. A codziennie będzie je pokonywać liczna grupa dzieci, idących na treningi grup młodzieżowych Arkonii. Dlatego w walkę o wprowadzenie bezpieczniejszych rozwiązań włączyli się ich rodzice.

– Spotkałem się z nimi w okolicy stadionu i wspólna dyskusja doprowadziła nas do wniosku, że rodzice rozpoczną zbiórkę podpisów pod petycją o stworzenie oświetlenia na przejściu dla pieszych vis a vie stadionu oraz o stworzenie buspasa na torowisku tramwajowym. Akcja planowo rusza w poniedziałek, a pomysłodawcy planują w około 2 tygodnie zebrać około 2000 podpisów – informuje Andrzej Radziwinowicz. – W ich opinii sam buspas nie rozwiąże do końca problemu, dlatego pomimo pojawiających się informacji o możliwości jego wydzielenia, optują za stworzeniem sygnalizacji świetlnej, co jest ich głównym postulatem.

„Czy miejscy decydenci zdążą przed jakąś tragedią?”

Wydzielenia buspasa pozwoliłoby na identyczną organizację ruchu, jak na wcześniej wyremontowanym odcinku ul. Arkońskiej. Tam kierowcy mają do dyspozycji tylko jeden pas, a na wysokości przystanków pokonują wyniesienia, co zmusza ich do ostrożniejszej jazdy. Na nowym fragmencie ulicy mogą omijać wyniesienia drugim pasem, nawet nie zwalniając.

– Z moich rozmów z rodzicami wynika, że wierzą iż miasto zrobi coś w końcu dla poprawy bezpieczeństwa tego miejsca, ale obawiają się czy miejscy decydenci zdążą przed jakąś tragedią, od której ich zdaniem jesteśmy o krok – alarmuje Andrzej Radziwinowicz.