Jesteś fanem kina superbohaterskiego? Z przyjemnością oglądasz zmagania sił dobra z tymi złymi i ich poplecznikami? Lubisz wartką akcję okraszoną mistrzowskimi efektami specjalnymi? Jeśli tak, Joker Todda Phillipsa nie jest raczej filmem w Twoim guście, ale i tak warto go obejrzeć, m.in. w kinie Helios.

O tym filmie było głośno jeszcze przed premierą. W końcu to pierwsza ekranizacja komiksu uhonorowana nagrodą na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, kojarzonym przede wszystkim z autorskim kinem artystycznym. Jak to możliwe? Ten film, to studium przypadku. Razem z Arthurem Fleckiem krok po kroku przejdziemy całą drogę od nieszczęśliwego, samotnego człowieka cierpiącego na zaburzenia psychiczne do arcywroga Batmana. I nie bądźcie zdziwieni, jeśli po wyjściu z kina najdzie Was refleksja, że „ten Joker nie jest taki zły”.

Nowa twarz

Joker to przede wszystkim popis gry aktorskiej Joaquina Phoenixa. Tak jak wcześniej Jack Nicolson i Heath Ledger, stworzył on coś zupełnie nowego, odmienny od wcześniejszych portret pierwszego złoczyńcy Gotham City. Przedstawia nam historię Arthura Flecka, człowieka cierpiącego na zaburzenia psychiczne, którego zawiedli wszyscy: matka, współpracownicy i uwielbiany idol. To outsider i ofiara, na życie zarabia pracując jako klaun do wynajęcia, jego codziennością są szyderstwa i przemoc. Kiedy Arthur zostaje brutalnie pobity, a kolega z pracy daje mu rewolwer, widzom pozostaje już tylko odliczać czas do momentu, w którym padnie pierwszy strzał.

Warto wspomnieć także o ciekawej przypadłości neurologicznej, na którą cierpi nowy Joker: niekontrolowane napady śmiechu. Groteskowe sceny, w których śmiejący się, często przez łzy, Arthur ściąga na siebie wrogość innych, nierozumiejących jego zachowania, wspaniale oddają tragizm tej postaci i sprawiają, że widz po prostu, po ludzku zaczyna mu współczuć.

Superszczur w Gotham City

Tłem dla historii przemiany Arthura Flecka w Jokera jest oczywiście Gotham. Całe miasto tonie w śmieciach, szarości i beznadziei. Jego mieszkańcy, to w większości zmęczeni, pozbawieni perspektyw ludzie, pogrążeni we frustracji i niezdolni do okazywania sobie wzajemnie troski czy szacunku. Jedyne, co tu zasługuje na przedrostek „super”, to szczury, których plaga nawiedziła Gotham. Twórcy filmu postanowili także „zdemitologizować” rodzinę Waynów. Thomas Wayne, ojciec Bruce, to twardy polityk. Stawiane przez niego postulaty o poprawie losu mieszkańców miasta, brzmią w jego ustach jak wyświechtany slogan polityczny. Butny i arogancki określa najbiedniejszych mianem „klaunów” i… tak, każdy już chyba się domyśla, do czego to doprowadzi.

Joker na sztandarach

Joker to filmowa próba zdiagnozowania współczesnego społeczeństwa. Jest to obraz gorzki, pełen przemocy i rozpaczy. Obserwujemy, jak poczucie bezsilności rodzi agresję a główny bohater z ofiary staje się katem. Jego gniew i szaleństwo wyzwalają w pozostałych mieszkańcach miasta coś na kształt ruchu społecznego. Wykluczeni i pozostawieni sobie wzniecają bunt przeciw zapatrzonym w siebie elitom, których głównym przedstawicielem jest ojciec Bruce Wayna, późniejszego Batmana, a symbolem ich walki staje się właśnie Joker. Tym samym twórcy filmu w ciekawy sposób odwrócili znany od dekad schemat, na którym wychowały się kolejne pokolenia.