W piątkowe popołudnie w Szczecinie miał się odbyć marsz milczenia skierowany przeciwko homofobii.
Na Plac Grunwaldzki przybyło jednak zaledwie kilka osób. Nie było więc komu zrobić manifestacji.
Przedstawiciel jednej z organizacji przygotowującej protest wydał oświadczenie w swoim imieniu twierdząc, że marsz miał być milczącym protestem przeciwko fizycznej i psychicznej dyskryminacji homoseksualistów. Zaskoczony był brakiem odzewu wśród szczecinian. Na koniec stwierdził, że wbrew promowanemu przez urzędników sloganu, Szczecin wcale nie jest otwartym miastem.
Szczecinianie, których było sporo w tym czasie na placu Grunwaldzkim, zerkali z ciekawością na wypowiadającego się mężczyznę, po chwili jednak wsiadali do nadjeżdżających tramwajów, na które czekali.