Po wakacyjnej przerwie do Zamku Książąt Pomorskich powrócił cykl ”Wielcy aktorzy w małych formach”. Nowa edycja rozpoczęła się od mocnego akcentu. W sobotę (8 września) w Sali Bogusława X monodram ”Nienawidzę” według Marka Koterskiego – jednego z najbardziej cenionych przez Polaków twórców – zaprezentował Marcin Kwaśny.

Dopiero będzie wielki

Na wstępie należy zaznaczyć, że monodram ten wprowadzono do cyklu ”Wielcy aktorzy w małych formach” trochę na wyrost. Biorąc pod uwagę aktorów którzy do tej pory zaprezentowali się w Zamku Książąt Pomorskich, Marcin Kwaśny znajduje się raczej dopiero na drodze do tytułowej wielkości. Trudno bowiem zestawić obok siebie aktorów z kilkudziesięcioletnim letnim stażem jak: Marian Opania, Anna Seniuk, Emilia Krakowska czy Stanisława Celińska, z aktorem działającym na scenie  znacznie krócej i będącym dopiero u progu wielkiej kariery.  Nie ulega jednak najmniejszym wątpliwościom, że jest to jeden z najbardziej obiecujących aktorów młodego pokolenia.

Dajcie mi „wody rozmownej”

Głównym bohaterem spektaklu (w tej roli Marcin Kwaśny)  jest sfrustrowany nauczyciel – rozdartego między życiem w PRL-u i  kapitalizmie – będący w linii prostej kontynuacją postaci Adasia Miauczyńskiego (tego z ”Dnia świra”). Zanim wygłosi on swój monolog polana musi zostać tzw. „woda rozmowna”. Podkreślić należy, że scenografia nie należała do bogatych, a złożyły się na nią jedynie dwa krzesła wraz ze stolikiem, na którym znalazły się  takie przedmioty jak: kufel, kieliszek, piwo, papierosy czy orzeszki. Pod stołem zaś umieszczona została pusta butelka po wódce.

Monodram Marcin Kwaśny rozpoczyna właśnie od poszukiwania gorzały, którym towarzyszą subtelne dźwięki fortepianu. Co ciekawe wódkę odnajduje on schowaną … wewnątrz fortepianu właśnie. Właściwy monolog rozpoczyna się z chwilą wypicia uprzednio rozlanej do kieliszka wódki i popicia jej również wcześniej rozlanym do kufla piwem.  

Zmagania z polską rzeczywistością

Marcinowi Kwaśnemu rozwiązuje się język i raczy publiczność wieloma obserwacjami i przemyśleniami bohatera dotyczącymi m.in. podróży koleją i komunikacją miejską, wizyt u dentysty, rasizmu, higieny Polaków i ich zachowaniu na emigracji. Największe wybuchy śmiechu wśród widowni wywoływały jednak  te, które odnosiły się do niewłaściwych relacji pomiędzy uczniami a nauczycielami czy też papugi zakupionej przez męża nie dla, ale … na żonę. Ich cechą charakterystyczną była puenta, która zawierała  wulgaryzmy wzmacniające przekaz, wywołując odpowiednio większe salwy śmiechu. Każdej takiej obserwacji i przemyśleniu towarzyszyło wypicie kolejnego kieliszka wódki i popicie go piwem, a także zapalenie kolejnego papierosa czy zagryzanie orzeszków.

Refleksje głównego bohatera dotyczące Polski nie były jednak zbyt optymistyczne. Rozważał on m.in. włączenie naszego kraju jako kolejnego stanu Ameryki, by podkreślić na końcu, że jest szansa na lepsze jutro. Za sprawą pewnej wartości.   

Oczywiście nie wszystkie spostrzeżenia trzymały równy poziom, ale w trzy kwadranse Kwaśnemu udało się przedstawić w pigułce obraz polskiej rzeczywistości.

”Nienawidzę” a ”Dzień świra”

W kontekście ”Nienawidzę” warto także wspomnieć o tym, że również w Szczecinie wyreżyserowany został spektakl według tekstu Marka Koterskiego, a mianowicie ”Dzień świra”.  Szczecińska inscenizacja – głównie za sprawą bardzo pomysłowej scenografii i ograniczonej powierzchni do gry aktorskiej – pozwoliła szczecinianom znaleźć się niemal w centrum wydarzeń i wprowadziła pewien element zaskoczenia. W spektaklu ”Nienawidzę” w reżyserii Łukasza Palkowskiego i Marka Wróbla tego zabrakło.   

Trzy kwadranse z Kwaśnym

Nie oznacza to jednak, że monodram zaprezentowany w ramach cyklu ”Wielcy aktorzy w małych formach” był dużo gorszy. Stanowił on przede wszystkim popis umiejętności aktorskich Marcina Kwaśnego, który po spektaklu nagrodzony został długimi brawami. Bardzo istotny wpływ na to miał fakt, że udało mu się przez cały czas trwania monodramu skupić uwagę widzów na sobie. Do tego stopnia, że po jego zakończeniu pozostał pewien niedosyt. Całość trwała bowiem tylko trzy kwadranse.