Lockdown w Niemczech został przedłużony do 14 lutego, ale przedsiębiorcy są przekonani, że to nie koniec obostrzeń. Najbliższy sąsiad Polski nadal walczy z pandemią koronawirusa i wiele wskazuje na to, że podobnie jak w Niemczech, tak i w Polsce lockdown może potrwać jeszcze wiele tygodni. W opinii Wiceprezesa Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie walka z pandemią trwa, a kolejne obostrzenia będą pogłębiać problemy ekonomiczne zarówno w Polsce, jak i w całej Europie.


Spadek wymiany handlowej między Polską a Niemcami sięga już kilkunastu procent

Sytuacja epidemiczna w Niemczech jest bardzo poważna. Początek roku przyniósł wzrosty zakażeń oraz rekordowe liczby zgonów. Kolejne decyzje o przedłużeniu lockdownu nikogo nie zaskakują, choć – podobnie jak w Polsce – również niemieccy przedsiębiorcy są coraz bardziej zniecierpliwieni obostrzeniami i utrudnieniami gospodarczymi. Jak mówi wiceprezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, Jarosław Tarczyński, nawet krótki lockdown w Niemczech ma znaczenie dla polskiej gospodarki.

– Pozamykane przedszkola i żłobki, ograniczenia w handlu, zamknięte zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, do tego w niektórych landach ograniczenia w przemieszczaniu się oraz konieczność noszenia ustandaryzowanych maseczek medycznych. Przedsiębiorcy w Niemczech są świadomi, że lockdown może być wydłużony na kolejne miesiące i godzą się z tą myślą. Wiele mówi się o tym, że może to potrwać nawet do Wielkanocy, czyli do kwietnia – mówi wiceprezes Północnej Izby Gospodarczej, Jarosław Tarczyński.

Północna Izba Gospodarcza już kilka tygodni temu informowała, że lockdown w Niemczech odbije się rykoszetem na gospodarce w Polsce. Pomorze Zachodnie jest na obostrzenia szczególnie wrażliwe. Mowa o takich sektorach jak turystyka czy handel. Problemem jest także ruch pracowników transgranicznych.

– Niektórzy tracą już nerwy. Pojawiają się emocje, choć społeczeństwo niemieckie jest bardziej zdyscyplinowane i karne w przestrzeganiu przepisów i obostrzeń. Lockdown odbija się na przedsiębiorcach w Polsce i Niemczech, widać to na pograniczu, ale i w logistyce, eksporcie czy handlu. Spadki sięgają już kilkunastu procent i będą rosły. Nie mówimy jeszcze o załamaniu gospodarczym, ale odczuwalne są np. opóźnienia w dostawach – mówi wiceprezes Tarczyński.

Praca zdalna odliczona od podatku? „Rozwiązanie, które możemy zastosować”

Niemiecki lockdown przynosi kolejne obostrzenia związane z rynkiem pracy. Pracodawcy mają jeszcze szerzej kierować pracowników na pracę zdalną. Osoby decydujące się na pracę w tym trybie mają otrzymać preferencje podatkowe, a pracodawcy zakupujący sprzęt przeznaczony do pracy zdalnej ulgi finansowe lub rekompensatę kosztów. Takie podejście do pracy zdalnej jest nowością i według ekspertów może być przykładem, który będzie szerzej wykorzystywany w całej Europie.

– Wcześniej praca zdalna traktowana była bardziej jako forma benefitu, a z dnia na dzień stała się naszą codziennością i postawiła zarówno przed pracodawcami, jak i pracownikami nowe wyzwania. Ta sytuacja pokazała, jak wielu uregulowań prawnych brakuje. Pracodawcy stanęli przed decyzją, którą zresztą inicjują sami pracownicy, czy i jak rekompensować pracownikom koszty wykorzystywania ich własnego sprzętu, narzędzi i materiałów stanowiących ich własność. A także kosztami jakie pracownicy ponoszą z tytułu mediów, jak np. zwiększenie opłaty za prąd, ogrzewanie czy szybsze łącze internetowe. Pojawia się problem z ustaleniem wartości takiego ekwiwalentu – mówi kierownik oddziału Idea HR, Anna Sudolska. – Zanim wypracujemy odpowiednie uregulowania, pojawia się rozwiązanie, które możemy zastosować, podpatrując naszych niemieckich sąsiadów, czyli możliwość odliczenia od podatku 5 euro za każdy przepracowany dzień. Oczywiście cała pomoc w koronawirusie to ogromne koszty dla Skarbu Państwa, jednak w kryzysie pakiety pomocowe są bezwzględnie potrzebne, również dla osób, które nadal pracują i płacą podatki.