Po roku oczekiwań znowu zagrali. Kolaboranci, legenda szczecińskiego postpunku wystąpiła 13 grudnia w Hormonie. Data koncertu oczywiście łączy się z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Kolejną okazję do podziwiania zespołu w tym klubie będziemy mieć zapewne dopiero za rok - 13 grudnia 2010, a jak tym razem wypadli ?

Początek…

Na początek, ku zaskoczeniu przybyłych suport, zespół To Late. Usłyszeliśmy kilka kawałków, w tym cover Sex Pistols. Jedni z zaciekawieniem słuchali tego co prezentował zespół, inni nie mogli znieść wolaku. Rzeczywiście, co wytrawniejszych i bardziej wymagających słuchaczy głos wokalisty mógł irytować i drażnić. Momentami było to wręcz wycie do mikrofonu. Mimo tego przybyli zaczynali się dobrze bawić.

I Kolaboranci

Gdy na scenie pojawił się Przemysław Thiele pod sceną zrobił się tłok. Usłyszeć mogliśmy utwory stare i starsze. „Nowych nie zagramy, bo ich nie ma” powiedział wokalista.  „Tatuś”, „Szmaciarz”, „To my urodzeni w latach 60-tych”, „This is America” , „Strażnicy moralności” to tylko niektóre z utworów zaprezentowanych przez zespół. Muzycy a w szczególności Thiele nie szczędzili swoich sił by koncert wypadł dobrze. I oczywiście wypadł. Ludzie pod sceną bawili się świetnie, doskonałe nagłośnienie sprawiło, że zespół było słychać w każdym zakątku Hormona. Ponadto o tym, że widzom koncert się podobał świadczą aż dwa bisy. Jak się okazało punkowa twórczość Kolaborantów jest znana nie tylko starszej części szczecinian. Na koncert przybyła także publiczność, która z pewnością nie pamięta komunistycznych czasów czy wprowadzenia stanu wojennego. Po raz kolejny okazało się, że muzyka łączy pokolenia.