Początek tego występu był zaskakujący... Po kilkunastu sekundach Chick Corea nagle przerwał granie i nastąpiła cisza. Po chwili poprosił, by nie zaciemniano sali, bo odpowiada mu jaśniejsze światło. Po uwzględnieniu tego życzenia zaczął utwór od nowa i już wszystko potoczyło się zgodnie z planem, a publiczność po dwugodzinnym koncercie wychodziła z Filharmonii zachwycona...

Powrót po dekadzie

Corea niedawno skończył 77 lat, ale wciąż jest bardzo aktywny. Właśnie w Szczecinie rozpoczął swoją europejską trasę, na której gra wraz z Johnem Patitucim (bas) i Davidem Wecklem (perkusja). Pianista odwiedził nasze miasto po dziewięciu latach od występu na Zamku Książąt Pomorskich (także w ramach Szczecin Music Fest). Dla Weckla była to także kolejna już wizyta w mieście nad Odrą. Dziesięć lat temu zagrał w Free Blues Clubie u boku Mike`a Sterne`a.

Tym utworem, który niespodziewanie został przerwany był „Morning Sprite”. Kolejnym jaki zapowiedział Chick była kompozycja „Japanese Waltz”. Zatem otwarcie zdominowały numery autorskie. Trio wydało właśnie album „Live” (dostępny na razie tylko podczas trasy koncertowej, także w Szczecinie).

Dedykacja dla Milesa

Później usłyszeliśmy więcej jazzowej klasyki. Muzycy przedstawili własne aranżacje takich znakomitych utworów, jak „In A Sentimental Mood” oraz „Sophisticated Lady” Duke`a Ellingtona, "On Green Dolphin Street" Bonisława Kapera (dedykowany Milesowi Davisowi) czy “You and The Night and The Music” Arthura Schwartza. Każdy z nich był poprzedzony zapowiedzią. Tak było także przed wykonaniem „Hackensack” Theloniusa Monka i wówczas Corea wspomniał o setnej rocznicy urodzin tego kompozytora, która celebrowana była w ubiegłym roku.

 

Improwizowane wycieczki

Każda z tych interpretacji była pretekstem do improwizowanych „wycieczek”. Muzycy Chick Corea Akoustic Trio znają się bardzo dobrze. John Patitucci to kontrabasista, który od 1985 roku współpracuje z liderem tego składu. Szczególnie ciekawie zabrzmiały jego partie w utworze, będącym medleyem, składającym się z fragmentów kompozycji Corei i sonaty Scarlattiego. Najbardziej oczekiwany moment koncertu nastąpił jednak później...

Hiszpański epilog

Najpierw Chick przetestował możliwości głosowe widzów. Grał różne motywy na fortepianie, prosząc o chóralne „odpowiedzi”. Efekty chyba go zadowoliły, bo po chwili rozpoczął swój najsłynniejszy temat – „Spain”. Tego akurat dnia Hiszpanie zostali pokonani na mistrzostwach świata, więc to było swego rodzaju requiem dla piłkarzy... Przepiękny utwór zabrzmiał w Filharmonii wręcz majestatycznie, a publiczność także wzięła udział w jego wykonaniu... Lepszego zakończenia chyba być nie mogło!