Postępuje przebudowa al. Jana Pawła II. Rzeźby w alei zostały zabezpieczone folią. Kiedyś prezydent Stopyra przyszedł na wystawę i pyta „Panie Biżek, dlaczego nie ma takich rzeźb na mieście?”- Odpowiedziałem, „bo nikt nam zrobienia ich w Szczecinie nie proponuje”.

Pomnik pod Cedynią

Tłum powoli zapełnia górę Czcibora wznoszącą się nad Cedynią. Od wczesnych godzin rannych zjeżdżają się tu autokary z mieszkańcami województwa i młodzieżą przebywającą na obozach nad prawym brzegiem Odry. „Kurier” poda, że uczestniczyło ponad 50 tysięcy osób. 25 czerwca 1972 roku w niedzielę w samo południe odbywa się wielka manifestacja upamiętniająca tysiąclecie zwycięstwa wojsk księcia Mieszka I i jego brata Czcibora nad oddziałami margrabiego Hodona. Rozlega się komenda „Flaga na maszt”. W górę wzbija się tysiąc gołębi, które symbolizują pokój. Kulminacyjnym punktem uroczystości jest odsłonięcie monumentalnego pomnika „Polskiego zwycięstwa nad Odrą”.

Na zdjęciu w „Wiadomościach Zachodnich” jeszcze przy gipsowym modelu pomnika przedstawia wzlatującego orła stoją dwaj autorzy rzeźbiarze Stanisław Biżek i Czesław Wronka. Pomnik musi być ze sztucznego kamienia, ale Biżek podpatrzy technologię imitacji piaskowca od Mazura, budowlańca, który interesował się sztuką. Rzeźbiarzom glinę podawało 10 żołnierzy z jednej ze szczecińskich jednostek wojskowych. Na dole wojsko robiło schody i podesty. Ale i tak są trudności, bo na górze dają się we znaki przymrozki i porywiste wiatry. Którejś nocy wichura uszkodziła nawet kilkunastometrowe rusztowanie. - Wykonanie takiego monumentu (piętnastometrowego) powierzono wtedy dwóm trzydziestolatkom - zauważy Stanisław Krzywicki, który potem Stanisławowi Biżkowi otworzy należący do Książnicy Pałac Flemmingów w Buku, na międzynarodowe plenery rzeźbiarskie.

Pomnik na Wzgórzu Czcibora trafi nawet do podręcznika historii - Ale już nie napisali, kto był jego autorem - mówi Stanisław Biżek.

Zeszyt z „bohomazami”

- Matka mi zginęła w wypadku kolejowym w 1945 roku. Pijani Sowieci puścili pociąg na pociąg - mówi Stanisław Biżek. - Cztery lata potem umarł ojciec.

Szkoła Podstawowa w Wierzchowiskach na Lubelszczyźnie mieściła się w pałacu. „Dopiero co ci dawałem pieniądze na zeszyt znów potrzebujesz nowego” - denerwował się starszy brat. - Skrzynkę miałem na zeszyty, z tej skrzynki wyjmuję zeszyty na stół. Brat patrzy a od tyłu zeszyty zapełnione są „bohomazami”. Od dziecka chciał być artystą. Sąsiadom na Wielkanoc rzeźbił baranki.

W Liceum Plastycznym w Lublinie była taka profesorka, polonistka, która zaprosiła go do domu na obiad i mówi „Stachu, ty jesteś bez ojca, matki, a ja jako matka i pedagog radzę ci zmienić szkołę. Tyś powinien pójść do jakiegoś technikum budowlanego czy samochodowego. To będzie dla ciebie chleb. Czy ty wiesz ilu w historii sztuki artystów głodowało”. Ty nie wiesz w co się pakujesz. Stach: „Nie, ja chcę tu być”. Regularnie wzywała go do odpowiedzi. - Na maturze pokazała mi, która kartkę mam wyciągnąć. Wyciągnąłem tę co leżała po przeciwnej stronie - wspomina rzeźbiarz.

Od rana do wieczora siedział w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a w wakacje pracował jako dekorator witryn sklepowych Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu w Janowie Lubelskim.

Do Szczecina

Niewielu szczecinian wie, że przy ulicy Milczańskiej stoi szary pawilon, który mieści pracownię szczecińskiego rzeźbiarza Stanisława Biżka. Pierwsza w Polsce pracownia rzeźbiarska wybudowana od podstaw przez spółdzielnię.

Do Szczecina Stanisław Biżek przyjechał w 1964 roku, choć profesor Jacek Puget w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie proponował mu asystenturę. - Miałem starszego kolegę, był asystentem. Miał worek marynarski, w tym worku cały dobytek. Przychodził do akademika wieczorem, pukał do drzwi, stary jest u ciebie wolne wyrko. I tak codziennie, jak nie w akademiku, to na uczelni spał w pracowni. Nie chciałem być asystentem z workiem. - tłumaczy Stanisław Biżek. - A usłyszałem, że w Szczecinie są bardzo dobre warunki. Nie ma rzeźbiarzy. W Szczecinie byłem na plenerze, miasto mi się spodobało. Napisałem pismo do dyrektora tutejszego wydziału kultury. A on, że proszę bardzo dla młodych adeptów sztuki są możliwości. Niech pan przyjeżdża.

Rzeźby i medale

Wchodząc do pracowni Stanisława Biżka na Pomorzanach wkraczamy do jego królestwa. Pracownię Stanisława Biżka Barbara Igielska, dyrektor Zamku porównała do instytucji kultury.

Na ścianach zdjęcia monumentalnych pomników Biżka, które stawiał w Dębnie Lubuskm, Kamieniu Pomorskim, Cedyni, Chojnie, Dobrej Nowogardzkiej.

Poniżej ekspozycja medalierstwa dokumentująca życie kulturalne Szczecina i Polski. Biżek zaprojektował też w formie krzyża odznaczenie Gryfa Pomorskiego. Setki małych form rzeźbiarskich.

Stanisław Biżek wypracował własny rozpoznawalny styl. Medale są bardzo rzeźbiarskie a kameralne rzeźby bardzo teatralne. Historyczka sztuki Marta Poszumska nazwała je mini - teatrem.

Rzeźbiarka Zofia Bilińska zauważa, że u Biżka ważna jest przede wszystkim idea, przekaz ważnych prawd. Bardzo często powtarza się motyw wspinającego się niestrudzenie człowieka (z brązu), który wie, że życie jest permanentnym pokonywaniem trudności i samotną walką z przeciwnościami losu.

„Myśmy w Cedyni orła zrobili, dużo już tych orłów wzdłuż Odry. Mi się podoba ten drugi projekt pana Gustawa Zemły” (przedstawiał draperię na wysokich kolumnach) - wypalił jako członek jury na Pomnik Czynu Polaków. Myślał, że go dygnitarze oczami zastrzelą.

„Pojedynek” na orły: pomnik Polskiego zwycięstwa nad Odrą w Cedyni (wysokość pomnika - 15 m, rozpiętość skrzydeł 10 m), pomnik Czynu Polaków w Szczecinie (wysokość pomnika 22,5 m, rozpiętość skrzydeł 6,5 m). Kiedy Gustaw Zemła przyjedzie po latach, powie: „Gdybym mieszkał w Szczecinie, to miałbym groźnego konkurenta”.

Postępuje przebudowa al. Jana Pawła II. Rzeźby w alei zostały zabezpieczone folią. Kiedyś prezydent Stopyra przyszedł na wystawę i pyta „Panie Biżek, dlaczego nie ma takich rzeźb na mieście?”- Odpowiedziałem, „bo nikt nam zrobienia ich nie proponuje”. Usłyszałem: „Mam trochę pieniędzy, zostało z Pomnika Czynu Polaków” - wspomina rzeźbiarz. Zrobili z kolegami projekty. Stanisław Biżek niewielką postać ludzką z rozłożonymi rękoma pomiędzy dwoma wielkimi płaszczyznami. Tak powstała galeria rzeźby plenerowej w al. Jana Pawła II. Andrzej Łazowski w katalogu „Stanisław Biżek. Rzeźby i medale”: „Z pewnością zasłużył na realizację dużej rzeźby w Szczecinie”. Rzeźbiarz: - W Szczecinie nie było zleceń.

Stracić z Chachulskim

Tablicę informacyjną parku im. K.I. Gałczyńskiego Stanisław Biżek zrobił w formie dorożki. Z drugiej strony placu miał stanąć pomnik poety projektu Ryszarda Chachulskiego (wmurowano już kamień węgielny), autora pomnika Marynarza.

W stanie wojennym pobiegł do Chachulskiego z informacją, że kto nie ma środków, może się stołować w stołówce urzędu wojewódzkiego: „Ty, taki owaki, nie wiesz, że ja mam perforacje żołądka. Ja 2-3 łyżki zjem, a potem kolejne za godzinę. Jak miałbym tam jeść?!”. Chachulskim miał talent i trudny charakter, potrafił być obcesowy. Z Biżkiem współpracowali przy płaskorzeźbach do grzybka Baltony przy Gdańskiej. Przychodził facet i podglądał ich pracę. Chachulski w białym kitlu odwraca się: „Ty, taki owaki, nie wiesz, że jak się przychodzi, to się mówi dzień dobry?!”

Dyrektor Baltony, żeby kulturalnie podziękować, urządził dla nich bankiet. Dziękuje na stojąco a na ławie już czekają delikatesy, koniak rozlany w piękne puchary. „Tylko mi pan zastępcę strasznie zrugał” - karci Chachulskiego. - To pański zastępca?! Ten, taki owaki, ładnieś go pan wychował! - woła Chachulski. Urażony szef Baltony wychodzi. Oni muszą za nim. Potem idą do Muz na wódkę, sprzeczając się całą drogę. Biżek „A mogliśmy dziś z pucharów koniak pić”.

List do ministra

Do pracowni przy Milczańskiej 83-letni rzeźbiarz przychodzi codziennie. Kiedy go odwiedzam pisze list do ministra kultury. Z propozycją, by ministerstwo kupiło jego rzeźbę. Chce w ten sposób zdobyć fundusze i przywrócić do stanu pierwotnego inną swoją pracę. W przyszpitalnym parku przy ul. Strzałowskiej podczas przebudowy szpitala została zdewastowana rzeźba „Ochrona życia” Stanisława Biżka, która przedstawiała ptaka z rozpostartymi skrzydłami w gnieździe nad błyszczącym jajem. Rzeźba została wyrwana, a brązowy ptak wyłamany i skradziony. Była jednym z dzieła sztuki do przyszpitalnego parku, które robili z kolegami, by łagodzić chorym pobyt w szpitalu.

Biżek wybrał dla ministra rzeźbę, którą zrobił na Biennale Dantego w 2003 roku w Rawennie, gdzie poeta spędził ostatnie lata swojego życia. Dante z patynowego brązu stoi w dziurce od klucza i przyciska do piersi Boską Komedię.