Vader grał w Szczecinie już chyba wszędzie gdzie było można. Ostatni raz gościli u nas w klubie K4, wcześniej m.in. w Peronie 5, wiele razy w Słowianinie i Transie. Do tej pory nie dotarli jeszcze na Zamek Książąt Pomorskich, ale 26 sierpnia w końcu to się stało. Wystąpili tu poprzedzeni przez francuską grupę Skaphos, a na show na dużym dziedzińcu, mimo nieprzyjaznej aury, przybyli chyba wszyscy, odziani oczywiście w czerń, stali bywalcy podobnych imprez.


Mroczne, francuskie otwarcie

Grupa od 35 lat dowodzona przez Petera rozpoczęła aktualną trasę miesiąc temu w Krakowie i przejechała m.in. przez Niemcy, Holandię i Czechy, by 25 sierpnia dotrzeć do Berlina, a dzień później do naszego miasta. Zespołowi towarzyszy znacznie młodszy skład z Francji o nazwie Skaphos i to on otworzył czwartkowe wydarzenie, dwadzieścia minut przed godziną dwudziestą. Panowie w obowiązkowym, black-metalowym rynsztunku, wykonali utwory ze swego pierwszego albumu (wydanej w ubiegłym roku płyty "Batyscaphe"). Choć tercet z Lyonu, to grupa jeszcze mało znana, to skutecznie rozgrzała publikę na zamkowym dziedzińcu. Wykonali takie numery jak „U29”, „Bloop” czy „La Tombe des Mariannes” i opuścili scenę, którą przejęli techniczni, by przygotować występ Vadera.

Powrót do przeszłości

Trochę to potrwało, zatem kiedy Peter i pozostali stawili się przed fanami, było już po zmierzchu. Odpalili wówczas burzliwe intro i „popłynęły” utwory z płyty „De Profundis”, począwszy oczywiście od „Silent Empire”. Ten album w ubiegłym roku miał swój jubileusz (minęło 25 lat od jego wydania), dlatego zespół przypominał utwory z niego w 2020 i w tym roku. Co prawda deszcz trochę utrudniał aktywne „kontemplowanie” tego co się działo na scenie (niektórzy widzowie pochowali się po krużgankach i pod parasolami), ale generalnie publika dość żywo i konkretnie reagowała na poszczególne utwory, skandując ich tytuły, krzycząc, a nawet pogując.

70 minut intensywności

Od 10 lat grają w tym samym składzie. Oprócz Petera, Vadera tworzą Spider (gitara), Hal (bas) i James Stewart (perkusja). Jest to zatem bardzo sprawnie działający mechanizm, co dało się odczuć podczas występu. Rok temu ukazała się ich nowa płyta ("Solitude In Madness") i jej fragmenty także zabrzmiały na zamkowym dziedzińcu. Usłyszeliśmy m.in. „Shock And Awe”, „Emptiness” i Despair”. Co ciekawe trzy tygodnie wcześniej Vader dostał za nią Fryderyka (wręczonego właśnie podczas gali w Szczecinie w hali Netto Arena). Koncertowa set lista została jeszcze poszerzona o kompozycje z innych płyt Vadera, takich jak np. „Wings”, jak zwykle potężny„Carnal” czy „Send Me Back to Hell”. W sumie nie był to za długi set, bo trwał około 70 minut, ale intensywnością dorównywał chyba najlepszym występom tej formacji. Tak czy owak nikt nie składał zażaleń, tym bardziej, że całe wydarzenie było też świetną okazją do spotkań towarzyskich i wspólnych toastów. Chóralne „Sto lat” odśpiewano też z myślą o muzykach zespołu. Na koniec oczywiście odtworzony został „The Imperial March” z „Gwiezdnych wojen” i Vader odleciał na następną planetę (w piątek zagrali w Dąbrowie Górniczej, a trasę De Profundis XXV zakończą w czeskim Brnie).