Wczoraj wieczorem w Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie odbył się drugi koncert z cyklu Made in Szczecin Born To Be Wild. Tym razem, wśród wszelkiej maści dawnych środków lokomocji zaprezentowali się zespół Charlie Monroe oraz duet holdStill.

Na początku zaskakujące było to, że koncert rozpoczął się punktualnie, co bardzo rzadko się w Szczecinie zdarza. Dokładnie o 18.00 zabrzmiały z głośników pierwsze dźwięki Charlie Monroe, który to zespół jest jednym z najmłodszych tworów na szczecińskiej scenie. Był to ich debiutancki koncert. Chociaż po raz pierwszy na scenie, zespół wykazał się pełnym profesjonalizmem, co zasługuje na dużą pochwałę i podziw. Słychać było, że muzycy podeszli do swojego pierwszego występu poważnie, z pełnym zaangażowaniem i zespół był bardzo dobrze przygotowany. Materiał jaki zaprezentowali, oscylujący w klimatach rocka z elementami funky i bluesa, jest interesujący i niebanalny, i zasługuje na nagranie co najmniej demo, do czego gorąco zespół namawiam.


Moim zdaniem na szczególną uwagę zasługuje bardzo ciekawy i nietuzinkowy głos wokalistki zespołu - Martyny. Podziwiałem też umiejętności perskusisty, który choć jeszcze młody, przynajmniej z wyglądu, osiągnął już wysoki poziom. Sądzę, że zespół ma przed sobą ciekawą przyszłość, o ile nie spocznie na laurach.


Gdy „tramwaj” zwany Charlie Monroe odjechał z dawnej zajezdni Niemierzyn, żegnany brawami zebranej publiczności, na tory wyszli Andrzej „Deko” Junkiert i Małgorzata Berk, czyli holdStill.


Elektronika spod znaku chilloutu i trip-hopu wypełniła przestrzeń Muzeum Techniki i Komunikacji. Cyfrowe, łagodne brzmienia, mocne, choć spokojne beaty, tak kontrastujące z pojazdami sprzed lat, ciekawy głos Deko wraz z ciepłym, dość niskim głosem Małgorzaty wypełniły Muzeum wprost genialnie.
Niestety, po koncercie Charlie Monroe wiekszość publiczności opuściła salę, ale zostało kilkanaście osób, które - jak było widać - z ciekawością i niemałą przyjemnością wsłuchiwały się w pełną ekspresji i emocji muzykę holdStill. Ja sam, choć nie jestem wielbicielem tego gatunku muzyki, a wręcz w ogóle go nie znam, słuchałem koncertu z wielkim zainteresowaniem i przyznam, że swoim występem holdStill nakłonił mnie do zapoznania się z trip-hopem.
Około godziny 19.30 drugi, niestety ostatni tego wieczoru „tramwaj” opuścił zajezdnię Niemierzyn i cisza objęła swymi skrzydłami pełną pięknych eksponatów salę.


Ale już niedługo, 30 kwietnia, znów Made in Szczecin Born To Be Wild wypełni ją dźwiękami muzyki naszych rodzimych artystów, których – jak widać – nie brakuje w mieście znanym głównie z paprykarzu (którego się u nas nie produkuje!), nieczynnej stoczni, a niegdyś i wspaniałych motocykli - Junaków. I bardzo dobrze, bo młodych artystów mamy naprawdę na wysokim poziomie, czego dowiodła kolejna edycja cyklu.