– Jarek, Jarek, przyjacielu mój! Cała Polska wie, jaki z Ciebie zbój… – to tylko jedna z przyśpiewek, która pojawiła się wśród haseł skandowanych przez manifestujących. Tłum mieszkańców spotkał się dziś o godz. 13:00 na placu Solidarności, a następnie przeszedł ulicami Szczecina. Ludzi – mimo wczesnej pory – znów było mnóstwo. Część osób specjalnie na ten dzień wzięła dzień wolny w pracy. Nic nie wskazuje na to, by kobiece marsze w najbliższych dniach miały się zakończyć.

Podobnie jak manifestacje, które odbywają się od minionego czwartku i dzisiejszy pochód był bardzo ostry, żeby nie powiedzieć: bezkompromisowy.

– Proszą nas, żebyśmy był grzeczne, mówią nam, żebyśmy nie nosiły spódniczek, zabraniają nam się malować. A ja mówię: mam dość! Szczecin to miasto bardzo doświadczone. PiS cofnął nas do średniowiecza, to my zrobimy jesień średniowiecza – mówiła Maria Schneider, jedna z protestujących. – Przepraszamy za to, że wypowiadamy tyle brzydkich słów, ale trzeba było nas nie wkurwiać – mówiła dalej jedna z liderek protestu.

Trzeba przyznać, że cały protest okraszony był taką ilością wulgaryzmów, że plac Solidarności prawdopodobnie nigdy wcześniej takiej liczby przekleństw nie słyszał. Głos kolejny raz zabrała także prof. Inga Iwasiów, ostro krytykowana przez prawicę za używanie wulgarnych sformułowań na poprzednich protestach.

– Chcę powiedzieć, że nie wybieram się do kościoła, bo nigdy do niego nie chodziłam. Nie udawajcie dzieci, które nie wiedziały do czego doprowadzi to wszystko, nie udawajcie, że nie tego chcieliście. Bądźcie mężni, zróbcie sobie w swoich świątyniach radykalny lockdown i poddajcie namysłowi to, co się stało – apelowała Iwasiów.

– Oni chcą pokazać, kto tu rządzi, kto podejmuje decyzje. To nie oni będą te dzieci wychowywać i patrzeć jak one umierają. Nasze życie jest nasze – mówiła Monika Pacyfka-Tichy ze stowarzyszenia Lambda Szczecin. Potem padło wulgarne słowo na „w” będące hasłem głównym protestu i zaczął je skandować cały tłum zgromadzony na placu Solidarności.

– Wczoraj byliśmy pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego. Konserwator zabytków na Wawelu musi sprawdzić, czy jego krypta nie popękała, bo pewnie jak widzi, co wyprawia jego brat, to się przewraca w grobie – mówiła dalej Pacyfka-Tichy.