Ogromny rój pszczół został usunięty z jednego z budynków na terenie szczecińskiego szpitala. Akcja trwała blisko trzy godziny.

Nietypowe zdarzenie miało miejsce w środę po południu. Pracownicy Działu Technicznego szpitala „Zdroje” zauważyli rój owadów, który usadowił się na budynku szpitalnej kotłowni. Na wysokości kilkunastu metrów zaczęły one tworzyć kokon. Natychmiast powiadomiono straż pożarną. Po przybyciu na miejsce przedstawiciele z OSP Szczecin Śmierdnica stwierdzili, że są to pszczoły. To gatunek objęty ochroną, w związku z czym strażacy nie mogli podjąć się usunięcia roju, więc na miejsce wezwano pszczelarza - pana Lecha Jankowskiego - oraz sprowadzono specjalistyczny wóz strażacki z podnośnikiem. Pszczelarz i strażak wjechali na nim na wysokość ok. 12 metrów i potwierdzili, że w luku z kablami znajduje się skupisko kilkudziesięciu tysięcy pszczół. Pod nim, w wyodrębnionej przestrzeni, przebywała królowa, chroniona przez swoje strażniczki.

Bartnik ocenił, że owady musiały osiąść na ścianie budynku prawdopodobnie dzień wcześniej, gdyż były mocno poruszone. Opuszczając ul pszczoły zabierają ze sobą zapas pożywienia, który wystarcza im na określony czas. Widać było, że są już głodne i zdenerwowane. Pszczelarz spryskał pszczoły wodą, uniemożliwiając im latanie, i rozpoczął ich zgarnianie specjalistyczną szczoteczką do transportowego ula. W skrzynce tej znajdywały się ramki z plastrami i pokarmem. Gdy do rojnicy trafiła matka pszczela - wiadomo było, że sukces został osiągnięty, a owady już stamtąd nie uciekną.

– Na żadnym z etapów akcji pszczoły nie stanowiły zagrożenia dla pacjentów, gdyż budynek kotłowni położony jest w znacznej odległości od pawilonów, w których przebywają chorzy – zapewnia Magdalena Knop, rzecznik prasowy SPSZOZ "Zdroje". – Wszystkie działania ich usunięcia przebiegły sprawnie. Cała akcja trwała blisko trzy godziny, z czego same umieszczenie pszczół w mateczniku zajęło około 30 minut – informuje rzeczniczka.

Zabezpieczone pszczoły trafiły do pasieki, gdzie zostały podzielone na pięć osobnych rodzin, do których bartnik zasiedlił nowe królowe.

Autor zdjęć: Paweł Białkowski