Każdy kolejny dzień przynosi rekordy związane z pandemią koronawirusa. W środę zakażenie potwierdzono u ponad 3 tys. osób, z czego wskaźnik zachodniopomorski niebezpiecznie zbliżył się do 150 osób, co było absolutnym rekordem od wybuchu pandemii w marcu. Gościem programu „Studio wszczecinie.pl” w miniony wtorek była dr Joanna Jursa-Kulesza, kierownik Samodzielnej Pracowni Mikrobiologii Lekarskiej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Według pani doktor kolejne rekordy są możliwe, a biorąc pod uwagę fatalne statystyki, należy spodziewać się kolejnych restrykcji. – Minister Zdrowia jest dla nas łaskawy, bo według mnie program „zero tolerancji” powinien być wprowadzony trzy tygodnie temu. Mamy dzisiaj w Polsce ponad 260 osób na respiratorach. To jest fatalna wiadomość, osób w ciężkim stanie przybywa bardzo szybko – mówiła dr Jursa-Kulesza.

Szczecin stanie się czerwoną strefą? „Mam poczucie edukacyjnej porażki, kiedy czytam, że wirusa nie ma, że to „koronaściema”

Na jakim etapie pandemii się znajdujemy? Według specjalistów to nadal jest pierwsza fala choroby. Lockdown spowodował, że wirus został zablokowany na kilka tygodni, ale wakacyjne rozluźnienia, w tym np. otwarta kampania wyborcza, spowodowały, że koronawirus rozgościł się w społeczeństwie, które zapomniało o tym, jak niebezpieczny on może być.

– Będzie drugi lockdown, jeżeli liczba osób chorych zwiększy się do takiej skali, że służba zdrowia będzie niewydolna. Wtedy nie będzie innej możliwości. Mamy pełne garaże respiratorów, ale kto ma je obsługiwać? Nie mamy jednostek szpitalnych przystosowanych do przyjmowania chorych zakaźnie. To są bardzo trudne decyzje i olbrzymi problem – mówiła dr Joanna Jursa-Kulesza.

Może się okazać, że restrykcje wprowadzone w ostatnich dniach będą niewystarczające, by pokonać wirusa. Jak mówi dr Joanna Jursa-Kulesza, niezbędna jest większa mobilizacja społeczeństwa i powrót do zasad, których przestrzegaliśmy wiosną: maseczki, dystans, dezynfekcja.

– Jestem bardzo zawstydzona, bo mam poczucie porażki. Jeżeli widzę osoby, które mówią, że wirusa nie ma, że to jakaś „koronaściema” to znaczy, że ta misja edukacyjna się trochę nie powiodła. Jeżeli jesteśmy żółtą strefą jako Szczecin to znaczy, że dopuściliśmy do tego, by zdarzyło się dużo przypadków w naszym mieście – dodała pani doktor.

„Epidemiolodzy światowi mówią, że ta pandemia może się zakończyć w 2022 roku lub w 2023, dlatego warto się izolować i przestrzegać zasad”

Jaka będzie przyszłość wesel, koncertów i imprez masowych? Gość programu „Studio wszczecinie.pl” nie miał wątpliwości, że wesela stały się trochę „kozłem ofiarnym” pandemii koronawirusa, ale statystyki i doświadczenie kliniczne pokazują, że osoby przebywające kilka godzin w tym samym miejscu, przytulające się do siebie, tańczące i utrzymujące kontakt fizyczny to idealna przestrzeń do rozprzestrzeniania się wirusa.

– Zjawiają się osoby z różnych środowisk, z różnych miast. Mamy napływ w jednym miejscu ludzi z różnych części Polski, to jest charakterystyczny model dla koronawirusa. To największe ryzyko, że trafi się osoba bezobjawowa, która będzie rozprzestrzeniać wirusa, a następnie chorzy rozjadą się po całej Polsce. Po weselu powinno nastąpić „samoizolowanie”, ale wiele osób miałoby z tym problem – przyznała dr Jursa-Kulesza.

Kiedy więc pandemia może się skończyć? – Jeżeli zaczniemy przestrzegać wszystkich zasad, to mamy szansę na pożegnanie pandemii. Nie za miesiąc, może nie za dwa, ale może w maju będziemy już w lepszej sytuacji. Będziemy uczestniczyć w fajnych koncertach, w wydarzeniach kulturalnych – komentowała specjalistka. – Epidemiolodzy światowi mówią, że ta pandemia może się zakończyć w 2022 roku lub w 2023, dlatego warto się izolować i przestrzegać zasad.

Przypomnijmy, że od minionej soboty Szczecin znajduje się w żółtej strefie. Od 10 października konieczne będzie noszenie maseczek także na wolnym powietrzu. Policja i straż miejska zapowiadają wzmożone kontrole w tym zakresie.