Niełatwy to moment przebudzenia, kiedy to spędzając każdy z ostatnich dni na upojeniu kabaretowym, nagle przychodzi moment zetknięcia się z nie tak już wesołą rzeczywistością. Bo SZPAK to produkt wysokoprocentowy, który łatwo wchodzi i niełatwo pozwala o sobie zapomnieć- nawet gdy już się kończy.

Koniec SZPAK-a, choć odbył się w świetnym stylu, to jednak i tak jest końcem, a nie ukrywajmy- powrót do rzeczywistości boli. Przynajmniej przez te 3 h spędzone w Pleciudze podczas koncertu finałowego można było zapomnieć o tym, że po niedzieli następuje poniedziałek. Wszystko to za sprawą Szarpaniny, która odpowiadając za reżyserię i scenariusz finału, przeniosła publiczność w zupełnie inny świat. Świat, w którym stężenie gwiazd kabaretu przekraczało wszelkie szczecińskie normy. Wystarczy, że Kabaret Moralnego Niepokoju, Limo czy Smile pojawią się na scenie, a już wiadomo, że burzę oklasków z powodzeniem można by nagrać i sprzedawać na nośnikach jako entuzjastyczny podkład dla marnych produkcji telewizyjnych.

Oczywiście były pewne momenty, zwłaszcza powtórzenia występów laureatów, które z punktu widzenia osób, mających okazję oglądać ich na sobotnim konkursie, stanowiły pewną dłużyznę, jednakże i te występy były tak sprytnie wplecione, że nawet ich powtarzalność nie męczyła, a nawet w przeważającej części ubawiła ponownie. Tego wieczora obyło się bez tradycyjnego wyczytania laureatów, nie mniej jednak wraz z ich pojawieniem się na scenie, zostawała także zaprezentowana statuetka i dyplom wskazujący na zajęte w przeglądzie miejsce. Jeśli chodzi o pierwszą lokatę, to niekwestionowanym zwycięzcą tegorocznego przeglądu został kabaret K2, który rozgromił konkurencję zagarniając dla siebie zarówno nagrodę za I miejsce przyznane przez jury, jak i nagrodę publiczności, choć i pozostali laureaci (Czołówka Piekła i Ścibor Szpak) zaprezentowali się naprawdę dobrze.

Muzeum w interpretacji Szarpaniny, bo taka instytucja kultury stanowiła motyw przewodni koncertu finałowego, to miejsce do którego z pewnością przychodziłyby tłumy. Mam jednak nadzieję, że nie doczekamy się czasów kiedy kabarety zamiast bawić nas w chwili bieżącej, zostaną tylko jakiś nikłą plamą w historii, eksponatem służącym jedynie do produkcji roztoczy, bo upajać się śmiechem warto, a nawet trzeba, dlatego jeszcze z kręcą się w oku łezką, jeszcze z męczącym pośmiechowych kacem, z utęsknieniem czekamy, aż Szarpanina znów nam poleje obficie dobrym humorem na kolejnej edycji SZPAK-a!