– Da się zrobić dobrą kulturę bez pieniędzy, ale bardzo krótko. Można włożyć w pracę wysiłek, ale to padnie, bo kulturę tworzą ludzie. Artyści są bardzo rozwojowi i szukają miejsc, gdzie są możliwości stworzenia pewnych dzieł, będą lgnąć tam, gdzie mecenas jest lepszy – mówi Stanisław Ruksza, dyrektor TRAFO. Podczas programu "Studio wSzczecinie.pl" rozmawiano o poziomie kultury w naszym mieście, ale i tym, czy jest ona odpowiednio dofinansowana przez władze miasta i regionu.

Za mało pieniędzy na kulturę w mieście? Goście zgodni w tym temacie

Nasi goście niemal zgodnie stwierdzili, że dofinansowanie instytucji kultury jest niezbędne, by przyciągnąć do Szczecina dobrej jakości wydarzenia kulturalne oraz by zaprosić reżyserów, kuratorów wystaw i performerów, którzy zapewnią kulturze wysoki poziom artystyczny.

– Jest rynek pracownika i trzeba nadludzkich wysiłków, by przyciągnąć do miasta kulturę na wysokim poziomie. Nie da się, moim zdaniem, robić profesjonalnej działalności artystycznej za byle jakie pieniądze. Za byle jakie pieniądze można mieć byle jaką kulturę. Decydenci muszą mieć świadomość, że miasto i regiony, które nie inwestują w przemysły kreatywne są skazane na powolną stagnację czy na wymieranie – mówi Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie.

Jekiel podkreśla także, że ważna jest stabilność finansowania, ponieważ programy artystyczne projektowane są kilka sezonów do przodu.

– Kulturze obcina się budżety i to jest skandal. Bez pieniędzy nie da się niczego zrobić. Ludzie kultury to pasjonaci, ale na pasji nie da się „jechać” cały czas – dodaje Inga Kurek-Baranowska z Domu Kultury Słowianin.

– Teatr Kana zaczynał jako forma działania z pasji i potrzeby serca, ale przez szereg lat musieliśmy rozszerzać działalność i wciąż dążyliśmy do stabilności. Mecenat miasta nie odbiera instytucjom kultury niezależności, każdy program np. unijny czy ministerialny ma swoje rygory. Jak chce się pieniądze, to trzeba te rygory spełnić i nie ma co się na to obrażać – mówi Dariusz Mikuła, dyrektor Teatru Kana.

„Przeklinanie i nagość mogą być znakiem artystycznym”

Goście programu „Studio wSzczecinie.pl” rozmawiali także o tym, czy szczecińscy artyści prowokują, czy unikają kontrowersji.

– Sztuka zawsze posługiwała się prowokacją, to jest banał, ale i immanentna cecha sztuki. Skandale na spektaklach operowych były w XIX wieku czymś powszechnym, warto wspomnieć choćby o „Carmen” czy o „Traviacie”. Były tytuły, gdzie artyści byli obrzuceni wszystkim, co publiczność miała przy sobie. Dzisiaj wygląda to dość konserwatywnie, nie chcemy urazić i stracić publiczności. Poza tym, czy musimy używać anturażu prowokacji dla samej prowokacji? – mówi Jacek Jekiel.

– Wszyscy staramy się, żeby sztuka była miejscem dialogu i wymiany myśli. Proponując szereg projektów, Teatr Kana wielokrotnie robił wydarzenia, które odnosiły się do bieżących tematów społecznych, jak projekt „Wrogościnność”, gdzie poruszaliśmy temat uchodźców i wszystkiego, co jest z tym tematem związane – mówi Dariusz Mikuła z Teatru Kana.

– Przeklinanie i nagość mogą być znakiem artystycznym. Nie ma czegoś takiego jak tabu w kulturze, bo wszystko można pomyśleć. Myślimy sztuka współczesna, to myślimy skandal, a to nieprawda. Historia skandali artystycznych to lusterko na społeczną hipokryzję – zaznacza Stanisław Ruksza, dyrektor Trafostacji Sztuki w Szczecinie.