To było wydarzenie bardzo oczekiwane przez szczecińskich melomanów. Ten bardzo ceniony i lubiany kontratenor gościł już co prawda w Filharmonii w naszym mieście, kiedy nagrywana była płyta „Adela” Aleksandra Dębicza i Łukasza Kuropaczewskiego z jego gościnnym udziałem, ale wtedy widzowie nie mogli go zobaczyć na żywo. Trzeba było poczekać jeszcze dwa lata i wreszcie, 18 stycznia w Sali Złotej, Jakub Józef Orliński zaprezentował się w głównej roli w operze „Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka!


Największe sale operowe i… breakdance

Orliński jest niewątpliwe jednym z najbardziej cenionych artystów operowych świata. Występował chociażby w Carnegie Hall oraz Lincoln Center w Nowym Jorku, a także w Metropolitan Opera (w operze „Eurydyka” Matthew Aucoina), natomiast w Londynie można było go zobaczyć w Wigmore Hall. Nie ogranicza się jednak do muzyki poważnej – jest także doskonałym tancerzem breakdance, zdobywcą nagród w wielu konkursach w tej dziedzinie m.in. Stylish Strike – Top Rock Contest.

Miłość silniejsza niż śmierć

Do Szczecina przyjechał, by wykonać solowe partie w operze barokowej „Orfeusz i Eurydyka” skomponowanej przez Christopha Willibalda Glucka, a premierowo wykonanej w 1762 r. w Wiedniu. Mit o zrozpaczonym śpiewaku i poecie, który decyduje się zejść do Hadesu, by zmusić władców podziemnego świata do przywrócenia życia ukochanej Eurydyce, był w operze opracowywany wielokrotnie. Librecista, Ranieri de' Calzabigi, zinterpretował go w taki sposób, że finał dramatycznych zdarzeń jest pozytywny (wbrew antycznemu pierwowzorowi tej historii), a Gluck zrezygnował z arii da capo i rozbudował rolę orkiestry.

Nieprzeciętny skład wykonawczy

Podczas prezentacji tego dzieła w Szczecinie uwaga publiczności skupiona była głównie na Orlińskim, który potwierdził opinie o swoim talencie nie tylko w wymiarze wokalnym, ale także scenicznym. Trzeba jednak przyznać, że cały skład wykonawczy tego wieczoru był nieprzeciętny. Na scenie pojawili się też znakomita mezzosopranistka Natalia Kawałek w roli Eurydyki oraz sopranistka Sylwia Stępień (z Warszawskiej Opery Kameralnej) w roli Amora. Instrumentalną warstwę dzieła wykonała orkiestra, specjalizująca się w interpretacjach muzyki baroku – Il Giardino d'Amore. Jej muzycy zagrali pod dyrekcją założyciela zespołu i głównego dyrygenta, charyzmatycznego Stefana Plewniaka. Publiczność usłyszała także chór, który bezsprzecznie wzbogacił cały muzyczny spektakl. Dodajmy, że po zakończeniu wykonawcy powtórzyli jeszcze radosną scenę finałową.

Same pozytywne wrażenia

Widzowie nagrodzili artystów, bezsprzecznie zasłużonymi, długimi owacjami na stojąco, a w słownych komentarzach byli jednomyślni w kwestii swych ocen.

– Mam same pozytywne wrażenia! Partie solowe przedstawione były z taką subtelnością, tak pięknie ukazywały uczucia bohaterów, że mnie bardzo wzruszyły – mówiła pani Anna.

– Na pewno wspaniały był pan Orliński, wszelkie pochwały, jakie słyszałem na jego temat wcześniej, nie są przesadzone. Jednak pozostali, też bardzo mi się podobali. Szczególnie mnie poruszyła partia Sylwii Stępień w pierwszym akcie opery, śpiewana na balkonie w kierunku sceny – relacjonował pan Tomasz.

Tymczasem już niedługo w Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie zaprezentują się kolejni wysoko notowani śpiewacy. Artur Ruciński wystąpi tu 15 lutego, a Joseph Calleja 17 marca. Bilety są jeszcze dostępne.