Spektakl „Zatopiona katedra” zamknął 6 grudnia Dni Teatru i Dramatu Austriackiego. Przez trzy tygodnie mieliśmy możliwość obcowania z dramatami twórców takich jak Volker Schmidt, Klaus Händl, Gert Jonke, Ewald Palmetshofer, czy Werner Schwab. Są to współcześni artyści, których dzieła w Polsce nie są jeszcze dobrze znane szerszej publiczności.

       Ciekawym pomysłem wprowadzonym na DTiDA było czytanie sztuk.„Rowerzystów” (spektakl powstaje przy współpracy z Teatrem im. Jaracza w Łodzi) można było posłuchać w sali prób Teatru Współczesnego. Nieczęsto zdarza się, aby przeciętni widzowie mogli tam wejść, a czytanie sztuki było niewątpliwie okazją do przyjrzenia się kulisom teatru. Obecność samej Anny Augustynowicz podczas odczytywania „Rowerzystów” dodawała smaczku pobytowi w tym miejscu. Atmosfera towarzysząca temu spotkaniu była całkowicie „teatralna” za sprawą kameralnej widowni, pośród której część stanowili aktorzy TW. Ci sami, których oglądaliśmy wcześniej w „Hamlet umarł nawet siły ciążenia”. Palmetshofer - a wraz z nim Jolanta Denejko, reżyserka – obnażyli bezradność młodego, samotnego człowieka, zagubionego we współczesności. Ponadto został poruszony również temat dialogu (a raczej jego braku) i porozumienia w relacjach rodzinnych.

Tę kwestię, jednakże od nieco innej strony, ukazała „Zatopiona katedra”. Bohaterami byli Ona (Barbara Biel) i On (Maciej Litkowski) – para sfrustrowanych nowożeńców. Oboje strzelali do siebie na scenie seriami inwektyw. Jednakże atak był jednocześnie obroną. Mówili do siebie, ale czy słuchali się nawzajem? Dodatkowo małżeńskie łoże, wokół którego krążyli podczas kłótni – zamiast łączyć – rozdzielało ich, wyznaczało między nimi wyraźną granicę. Odczucia dystansu i odseparowania spektakl dostarczył nam w większej dawce. Dotyczyło to także języka, jakim posługiwali się aktorzy. Reżyserka przedstawienia nasunęła publiczności refleksje „czy rzeczywiście my mówimy takim językiem na codzień, czy jesteśmy w stanie – siedząc na widowni – przejrzeć się w tym języku; czy jest to język, który jest sztucznym językiem, wymyślonym; czy jest to język, w którym jesteśmy w stanie rozpoznać siebie”.

W utworze dotyka się tematu kondycji człowieka w dramacie i jego kondycji w ogóle. Anna Bojarska, która wcieliła się w postać Florentyny – kobiety, która została podpalona – przyznała, iż jest to trudny w odbiorze tekst. Ale trudne są też poruszane tematy, mimo, że już dość oklepane. Można się zastanowić, co przedstawienie wnosi nowego do tegoż dyskursu.

Po spektaklu miało się odbyć spotkanie zamykające Dni Teatru i Dramatu Austriackiego. Niestety, nie doszło ono do skutku. Został natomiast rozstrzygnięty plebiscyt wśród publiczności dotyczący tego, jakiemu  krajowi widzowie chcieliby poświęcić  Dni Teatru i Dramatu w przyszłym roku. Wygrała Rosja, a nagrodami w konkursie były bilety do teatru i karty stałego widza.