6 marca Szczecin odwiedziła jedna z najpopularniejszych obecnie grup rockowych w Polsce. Koncert Happysadu w klubie Słowianin cieszył się tak ogromnym zainteresowaniem, że dzień przed koncertem zabrakło biletów. Chwilę po godzinie 19ej, na którą zaplanowany był koncert, klub był tak wypełniony ludżmi, że bezkolizyjne przejście nawet na dystansie kilku metrów było niemożliwością.

Występ gwiazdy wieczoru supportowany był przez zespół Muchy. Choć ta rockowa kapela grała ciekawie, to jednak po pewnym czasie tłumy niecierpliwie skandowały trzy upragnione sylaby: "Ha-ppy-sad!". Wśród tych tłumów jednak przewagę liczebną posiadała grupa wiekowa w przedziale 15-18 lat. Niestety, bo co krok można było natknąć, się, albo nadepnąć na jakiś ślad destrukcyjnej działalności alkoholu, zostawiany przez młodych fanów.

Happysad jednak zagrał renergetyczny, żywiołowy, porywający- a że to tylko synonimy- to zagrał po prostu mocny koncert. Melodyjna, wpadająca w ucho mieszanka pop rocka, soft rocka, punku, reggae to recepta na muzyczny sukces kapeli.

Występ trwał ponad dwie godziny, a bisy wydawały się być niekończącą się opowieścią o popularności zespołu. Przebojowy kawałek "Zanim pójdę", reggaeowa pulsacja "Łydki" powodowały, że przejście pod scenę nie było możliwością. Do melodyjności tych utworów nie pasował w ogóle żywioł pogo, namiętnie stosowany przez co energiczniejszych bywalców imprez rockowych, reggeowych.

Jednak największe szaleństwo porwało publikę przy jednym z kawałków zagranych na bis: "Wrócimy tu jeszcze". Tekst przeboju, sparafrazowany przed dodanie akcentów szczecińskich sugerował, że gwiazda polskiego rocka jeszcze nie raz zawita do Szczecina...