Zakończoną wczoraj 54. edycję Kontrapunktu zapamiętamy szczególnie ze względu na wątki ukraińskie. Było ich wiele w tegorocznym programie tego wydarzenia. To kijowski zespół Dakh Daughters uświetnił ceremonię zakończenia festiwalu, a spektakl, który otrzymał Grand Prix – Wielką Nagrodę Publiczności powstał na podstawie reportażu poruszającego temat trudnej przyjaźni z naszym wschodnim sąsiadem...

Za mało dyskusji

Nie wszystko się podczas tej edycji udało. Odwołany został (z przyczyn finansowych) tzw. dzień berliński. Tak więc, mimo że w wydrukowanym już programie-folderze zamieszczono informację o tym, że 9 maja publiczność kontrapunktowa zobaczy spektakl „Otchłań” w reżyserii Thomasa Ostermeiera, niestety do tego nie doszło. Organizatorzy zapewniają jednak, że zrobią wszystko, by za rok wyjazd do Berlina został przeprowadzony. Zdecydowanie zabrakło też większej ilości spotkań dyskusyjnych kończących dni festiwalowe. Co prawda klub festiwalowy, czyli Piwnica Kany, był przestrzenią, w której można było porozmawiać z twórcami, aktorami i innymi widzami, ale moderowanych dyskusji praktycznie nie było, a jeżeli były, to dotyczyły nurtu off (m.in. jedno ze spotkań poprowadziła Iwona Konecka).

Pozytywna różnorodność

Pozytywna natomiast była różnorodność w formie i treści. Jurorzy oceniający spektakle pokazane w nurcie off dali temu wyraz, przyznając... "wyróżnienie honorowe dla najbardziej offowego spektaklu w nurcie głównym", które otrzymało przedstawienie pt. "Ballada o apatycznym synu i jego narcystycznej matce" w wykonaniu Lucy Gaizely i Raedie’ego Gaizely-Gardinera. Regulaminowe wyróżnienie dostała Aleksandra Bożek-Muszyńska za spektakl "Dzień, w którym V. dała mi do myślenia albo jak się pozbyłam prokrastynacji". Z kolei nagrodę im. Zygmunta Duczyńskiego otrzymały - Vera Popova i Gosia Trajkowska, autorki „Krymu" (kolejnego akcentu ukraińskiego w programie). Druga z aktorek osobiście podziękowała za nią podczas poniedziałkowej ceremonii w Filharmonii w Szczecinie.

Oburzony radny miejski

W konkursie głównym zobaczyliśmy dziewięć spektakli. Tak się złożyło, że ostatni z nich wzbudził najwięcej kontrowersji. Ostro zareagował na treści w nim przedstawione jeden z radnych miejskich, który uznał „Lwów nie oddamy”, w reżyserii Katarzyny Szyngiery, zrealizowany w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie (pokazany w Szczecinie w „Pleciudze”) za absolutnie niedopuszczalne przekłamania i wyraził swój niesmak i oburzenie w specjalnie nagranym filmiku, zamieszczonym w Internecie. W mediach społecznościowych pojawiły się też opinie o tym, że na sponsorowanym z miejskich pieniędzy festiwalu pokazano „paszkwil na Polskę pełen obrzydliwych przekłamań, uderzający w dzieci broniące Lwowa i pomordowanych na Wołyniu”.

Grand Prix na przekór

Publiczność obecna na sali odebrała „Lwów nie oddamy” inaczej, doceniając mimo wszystko, tę próbę ukazania znanych nam postaci (takich jak Stepan Bandera) i wydarzeń ze wspólnej polsko-ukraińskiej historii, w nowej perspektywie. Widzom spodobało się też to, że można mówić o tych sprawach z humorem i dystansem, nie tracąc jednak kontaktu z tym, co najistotniejsze. W efekcie Grand Prix – Wielka Nagroda Publiczności (dzięki głosom oddanym w dwóch etapach), została przyznana właśnie twórcom tego spektaklu.

Odbiór na głębszym poziomie

Po ceremonii Katarzyna Szyngiera powiedziała mi, że cieszy ją fakt, że mogła ten spektakl pokazać na Kontrapunkcie.

- Aktorzy mają bardzo dużo swobody, ale biorą odpowiedzialność za słowa. Wiedzą, że mogą być różnie odebrane. Jednak dla szczecińskiej publiczności był to spektakl bardziej zrozumiały niż gdzie indziej, z uwagi na to, że też mieszkają na pograniczu. Wyczuwałam, że został tu odebrany na głębszym poziomie.

Współautor reportażu, który posłużył jako podstawa scenariusza, Mirosław Wlekły, także obecny tego dnia w Szczecinie powiedział: - To już trzeci nasz spektakl reporterski, stworzony razem z Katarzyną. Razem zbieraliśmy wszystkie materiały i pracowaliśmy nad nim. Na etapie tworzenia scenariusza dołączył jeszcze do nas Marcin Napiórkowski. Cieszy mnie ta nagroda publiczności, bo to nas mobilizuje do kolejnych projektów.

Indywidualności z Ukrainy i Belgii

Jurorzy konkursu głównego (Arkadiusz Buszko, Dorota Buchwald i Michał Nogaś) nie doceniło jednak tej realizacji. Zdecydowali się przyznać dwie równorzędne Nagrody im. Kazimierza Krzanowskiego za indywidualność artystyczną. Trafiły one do ukraińskiego aktora, Artema Manuilova za rolę w spektaklu „Jak ocalić świat na małej scenie” Teatru Powszechnego w Warszawie oraz Belga, Valentijna Dhaenensa, aktora i reżysera spektaklu „SmallWaR” SKaGeN, Richard Jordan Production & Theater Royal Plymouth.

Nagrody dla Wyrypajewa i Zadary

Nagrodą Rady Miasta Szczecin, „za styl rozmowy o najważniejszych problemach współczesnego świata", został uhonorowany Iwan Wyrypajew za „Irańską konferencję”. Nagroda Główna Jury, „za wnikliwą, krytyczną, konsekwentną lekturę polskich dramatów romantycznych oraz ich atrakcyjną formę sceniczną", przyznana została Michałowi Zadarze za „Sen srebrny Salomei” (realizację CENTRALI oraz STUDIO teatrugalerii w Warszawie). Ci uznani reżyserzy, potwierdzili zatem swoją pozycję w teatralnych notowaniach.

Efektowny finał z politycznymi akcentami

Po ogłoszeniu werdyktu na scenie Filharmonii emocje bynajmniej nie wygasły. Żeński zespół Dakh Daughters, który przygotował wybuchowy program muzyczny sprawił, że publiczność chłonęła z zadowoleniem ten energetyczny folkowo-kabaretowy przekaz. Takie utwory jak „Lyudyna” czy „Oh God” do tekstu Charlesa Bukowskiego, oraz kompozycje z najnowszego, jeszcze ciepłego albumu „Air” (wydanego miesiąc temu), zabrzmiały bardzo mocno i wyraziście, a teksty (w większości tłumaczone) wzbudzały żywe reakcje. Panie zmieniały kostiumy i tonacje, ale wciąż było to bardzo ekspresyjne i atrakcyjne wizualnie, a na koniec zdecydowały się też na manifest w postaci niebiesko-żółtej flagi oraz transparentu wspierającego ukraińskich więźniów politycznych, przetrzymywanych w Rosji. Tak właśnie zakończył się Kontrapunkt.