Oj, takiego tłumu to klub Hormon na koncercie dawno nie gościł. Trudno się dziwić, bowiem na scenie w niedzielny wieczór (23.11.) zagrać miał zespół bardzo znany i ceniony czyli Cool Kids Of Death.

Choć publiczność była liczna, to i tak wielu fanów zrezygnowało z wejścia na koncert. Pragnąc zakupić bilet i zająć dogodne miejsca przybyli wcześniej około godziny 18.00 pod klub, który był dla nich zamknięty. Z obawy przed odmrożeniem sobie części ciała udali się do domów.

 

Jednak prawdziwi fani nie dali za wygraną. Ich trud został nagrodzony - CKOD dali bowiem niesamowity koncert. Łódzki zespół jest w trakcie promowania swojej nowej płyty „AfterParty”, którą można było zakupić po koncercie.

 

Występ był wyjątkowy dzięki przede wszystkim wokaliście - Krzysztofowi Ostrowskiemu, który na scenie poruszał się bardzo ekspresyjnie, przypominając mi Iana Curtisa z Joy Division. Przyciągał wzrok, skupiał na sobie uwagę. Wyśpiewywał (to za dużo powiedziane),  raczej - jak to w jego stylu -wykrzykiwał teksty utworów, całkowicie skupiając się na emocjonalnym odbieraniu muzyki. Po występie rozmawiał z fanami i fankami, pozował do zdjęć narzekając na aparaty z flashem i podpisywał płyty.

 

Grający na basie Jakub Wandachowicz zaproponował publiczności, żeby została po koncercie, jeśli jej obowiązki następnego dnia nie są tak przytłaczające i pobawiła się przy kawałkach, które miał puszczać. Były to znane utwory jak np. „Electric Feel” MGMT czy piosenki np. Depeche Mode w nowych wersjach wzbogaconych o elektroniczne wstawki. Nieliczni jednak zostali, a tylko garstka znalazła się na parkiecie. 

 

Cool Kids zagrali starsze numery jak „Uważaj” czy „Hej Chłopcze”. Rozpoczęli bardzo energetycznie, ostro, szybko, w połowie koncertu zwolnili tempo. Utwory z nowej płyty wyróżniały się na tle całości, bowiem elektronika, syntezatory i „inne hałasy” są na nowej płycie o wiele mocniej eksponowane i częściej wykorzystywane. Cool-ki zagrały wszystkie piosenki z najnowszego krążka, m.in.: „Mamo, mój komputer jest zepsuty”, „Leżeć” czy „Ciągle jestem sam”. Publiczność zgromadzona pod sceną szalała do ostatniej chwili. CKOD bisowali trzy razy, bo - jak się dowiedzieliśmy - Łukasz Klaus, „nowy perkusista nie nauczył się grać większej ilości utworów”. Oprócz trójki wymienionych muzyków podczas koncertu zagrał klawiszowiec - Kamil Łazikowski i gitarzyści: Marcin Kowalski oraz Wojciech Michalec.

 

Linki do filmików (dzięki uprzejmości J. Chmieleckiego) z koncertu:

 

http://pl.youtube.com/watch?v=dih23UfJmQ8

http://pl.youtube.com/watch?v=4-p8vo3xaeA

http://pl.youtube.com/watch?v=KbNqBRXsRYs