Czy można wynająć luksusową willę pod samym Szczecinem i nie płacić za to? Z takiego założenia wyszli lokatorzy zajmujący dom Pani Ewy przy ulicy Gwiezdnej. Umowa została sporządzona na dwa lata, a po roku wynajmująca rodzina przestała płacić czynsz i zerwała z właścicielką domu wszelkie kontakty, uniemożliwiając jej wejście na teren posesji. – To jest życie na koszt innych – mówi detektyw Małgorzata Marczulewska. Przedstawiciel stowarzyszenia Mieszkanicznik w Szczecinie radzi, by jak najszybciej wejść na drogę prawną w sytuacji, gdy nasz lokal jest zajęty przez dzikich lokatorów.

37 tysięcy złotych zadłużenia, żadnego kontaktu z lokatorami i brak możliwości wejścia do domu

Pani Ewa w luksusowym domu w Mierzynie mieszkała razem ze swoim mężem. Po jego śmierci zdecydowała się na przeprowadzkę do Szczecina. Kupiła tu mieszkanie, a swój ukochany dom z zadbanym ogrodem postanowiła wynająć. Mówimy o pięknej, przestronnej willi z siedmioma pokojami, dwiema łazienkami, dwoma garażami i wszelkimi luksusami, którymi charakteryzuje się podmiejskie życie. 240-metrowa willa szybko znalazła chętnych do wynajmu, mimo ceny, która może wydawać się wysoka – 6,5 tysiąca złotych miesięcznie + media. Relacja Pani Ewy i małżeństwa, które do dzisiaj zajmuje jej dom rozpoczęła się jesienią 2018 roku.

– Przez pierwszy rok moi lokatorzy płacili systematycznie, choć zdarzały się delikatne opóźnienia. Żona, mąż Anglik, dzieci, teoretycznie wszystko zapowiadało się bardzo dobrze i raczej bezproblemowo. Zdarzały się zgłoszenia, że coś jest do naprawy, że coś im się nie podoba i my zwykle szybko to zmienialiśmy. Poważne problemy zaczęły się w grudniu 2019 roku, gdy zupełnie nagle przestali płacić czynsz. Pisaliśmy SMS-y, telefonowaliśmy i nie było żadnego kontaktu – mówi Pani Ewa.

Od tego momentu rozpoczął się poważny problem właścicielki domu. Należny jej czynsz od listopada 2019 do lipca 2020 nie jest regulowany. Właścicielka otrzymała tylko jednorazowo 15 tysięcy złotych, łączne zadłużenie lokatorów wynosi więc blisko 37 tysięcy złotych. Czy był jakiś bezpośredni powód konfliktu?

– Podejrzewam, że to moment, kiedy małżeństwo zgłosiło konieczność wymiany drzwi wejściowych. Ja się zgodziłam, ale chciałam wejść do mieszkania i sprawdzić, co tak naprawdę się stało, dlaczego ta naprawa jest konieczna. Oni się nie zgodzili i od tego momentu właściwie ten kontakt był niemożliwy – dodaje Pani Ewa.

Z rodziną wynajmującą nie ma kontaktu. „Boję się, że pewnego dnia wyniosą się pod osłoną nocy i nic nie zapłacą z tych zaległości”

Pani Ewa najbardziej oburzona jest brakiem kontaktu oraz tym, że nie wie, co tak naprawdę dzieje się w jej domu. Nie była tam od listopada 2018 roku, a od maja 2019 próbuje się „wprosić” i sprawdzić jaki jest jego stan. Jak mówi, w umowie jest wyraźnie napisane, że po roku od momentu podpisania dwuletniej umowy właściciel ma prawo do inwentaryzacji i sprawdzenia stanu lokalu.

– Gdyby był normalny kontakt, gdyby wytłumaczyli, że jest jakiś problem, to ja bym to zrozumiała, ale tu nie ma kontaktu. Oni nie chcą ani płacić, ani się wyprowadzić. Boję się, że pewnego dnia wyniosą się pod osłoną nocy i nic nie zapłacą z tych zaległości – dodaje Pani Ewa.

Jak wyjaśnia, ma podejrzenia, że rodzina mogła stracić środki do życia, bo mąż wynajmującej podczas pierwszych rozmów mówił, że zarabia pieniądze, inwestując w kryptowaluty.

Podjęliśmy próbę kontaktu telefonicznego oraz smsowego, byliśmy także na miejscu w Mierzynie. Z rodziną, która wynajmuje mieszkanie, nie udało się porozmawiać.

„Wynajmujący nie prowadzi działalności charytatywnej. Dlaczego ma utrzymywać w swoim domu obcych ludzi?”

Sprawą zajmuje się szczecińska detektyw Małgorzata Marczulewska. Jak mówi, w ciągu roku ma kilkanaście takich spraw, choć zwykle jest mowa o mieszkaniach na wynajem czy kawalerkach. Zajęcie 240-metrowego domu zdarzyło się pierwszy raz.

– To jest życie na koszt innych. Przecież właścicielka ciężko pracowała na swoją nieruchomość. Prawo w Polsce jest tak skonstruowane, że stoi po stronie dzikich lokatorów. Nie można wejść do mieszkania, nie można wyprowadzić dłużników siłą. Oni mają prawo tam być, a jak właściciel mieszkania wejdzie, to jeszcze może zostać oskarżony o zakłócanie miru domowego. To skandal – mówi Małgorzata Marczulewska. – Wynajmujący nie prowadzi działalności charytatywnej. Dlaczego ma utrzymywać w swoim domu obcych ludzi? To nie są osoby biedne, pewnie posiadają swój majątek, ale łatwiej jest żyć na koszt innych – dodaje detektyw.

Małgorzata Marczulewska zapowiada w imieniu swojej klientki złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa oraz pozew cywilny.

Specjaliści radzą: należy spisywać umowę i weryfikować komu wynajmujemy mieszkanie

W Szczecinie aktywnie działa stowarzyszenie Mieszkanicznik, zrzeszające osoby prywatne zajmujące się wynajmem mieszkań. Jak mówi lider tej organizacji w naszym mieście, Bartosz Deka, podobne sytuacje się zdarzają.

– Jeśli już doszło do sytuacji, w której najemca przestaje płacić, warto przede wszystkim próbować rozmawiać. Zdaję sobie sprawę, że jest to trudne, gdy w grę wchodzą emocje, dlatego w takich sytuacjach proponuję zaangażować mediatora, który ma doświadczenie w tego typu sporach. Jeśli rozmowy nie przynoszą oczekiwanych skutków, pozostaje wystąpić na drogę prawną. Poza dążeniem do uzyskania wyroku eksmisyjnego, warto w między czasie występować z pozwami o zapłatę – mówi Bartosz Deka. – Kontaktują się ze mną osoby, którym najemca przestał płacić. W ogromnej części takich przypadków dochodzę do wniosku, że zostały popełnione błędy podczas podejmowania decyzji o podjęciu współpracy – potencjalny najemca nie został w żaden sposób (lub jedynie pobieżnie) zweryfikowany – dodaje szczeciński lider stowarzyszenia Mieszkanicznik.

Jak mówi specjalista, istnieje szereg sposobów na zabezpieczenie interesów osób zajmujących się wynajmem mieszkań. Powinna zostać podpisana odpowiednia umowa, wpłacona kaucja zabezpieczająca ewentualne zniszczenia, a przede wszystkim przeprowadzona właściwa weryfikacja potencjalnego najemcy.