Elektroniczne brzmienia aż dwukrotnie wypełniły przestrzeń szczecińskiej Filharmonii w tym tygodniu. Stało się tak dzięki występom dwóch formacji z Wrocławia - Sound Factory i Skalpela.

Fabryka z Akademii Muzycznej

Pierwsza z tych grup wystąpiła w czwartek (7 kwietnia) i było to siódme już wydarzenie w ramach cyklu SoundLab, (tym razem z podtytułem El-modern). Sound Factory Orchestra to zespół założony w 2009 roku na Akademii Muzycznej we Wrocławiu, który jest multimedialnym projektem od początku kierowanym przez dyrygenta i wykładowcę, Roberta Kurdybachę. Muzycy tej orkiestry, to studenci i absolwenci wrocławskiej uczelni, których łączy pasja do kompilowania muzyki orkiestrowej ze współczesną technologią.

Lamentacje i gitary

Kompozycje, które mają w swym repertuarze, to przede wszystkim muzyka współczesna, ale są wyjątki od tej reguły. W czwartek program występu został rozpoczęty utworem szesnastowiecznego kompozytora Thomasa Tallisa „Lamentacje Jeremiasza”, oczywiście zaaranżowanym przy użyciu komputerów. Następne utwory to „Boroughs” Sebastiana Ładyżyńskiego (na video, orkiestrę i komputery) oraz dzieło Roberta Kurdybachy – „Extravaganza”. W tym utworze zagrał mieszkający w Londynie muzyk, Sen Lun, wzbogacając całość dźwiękami, gitary elektrycznej.

Szczególnie ciekawie wypadła finałowa część koncertu czyli utwór „Exit to Enter” Michaela Beila. To był bardzo dobry pokaz synchronizacji muzyki z obrazem video i ruchem scenicznym. Niewątpliwie była to najtrudniejsza do wykonania kompozycja tego wieczoru, ale efekt imponujący!

Z archiwum do czołówki

Skalpel, który wystąpił w Filharmonii w sobotę, to grupa z dłuższym doświadczeniem. Marcin Cichy i Igor Pudło działają pod tą nazwą z przerwami od 2000 roku, a w dyskografii mają trzy pełnowymiarowe albumy i dużo innych nagrań. Korzystając obficie z archiwów polskiego jazzu za pomocą samplingu, wrocławianie zaproponowali niewątpliwie wysokoenergetyczny przekaz dźwiękowy i przebili się do europejskiej czołówki wykonawców muzyki elektronicznej. Czy warto było przetestować ich aktualną formę?

Cyfrowe i żywe

Moim zdaniem tak i to z kilku powodów. Przede wszystkim przekonaliśmy się, że Skalpel wciąż zmienia swą muzykę. Warto było poznać utwory z debiutanckiego albumu duetu (wydanego w 2004 roku) w nowym kształcie. „Test Drive”, który popłynął na początku był na to najlepszym dowodem. Poza tym na tej trasie towarzyszy obu panom perkusista Rafał Dutkiewicz, który dodaje do syntetyczno-cyfrowych struktur elementy żywego grania oraz VJ, który „oprawiał” poszczególne utwory obrazami video, w tym te z clipami i fragmentami filmów, widocznymi na dwóch ekranach. Wykonana pod koniec wieczoru kompozycja „If Music Was That Easy” z płyty „Transit” została zilustrwana sekwencjami z „Salta” Tadeusza Konwickiego.

Dzięki tym dodatkom Skalpel zaoferował nam urozmaicony, wielowątkowy show, w którym inwencja wizualna i muzyczna, splotły się w intrygującą wizję. Pewnie było, to dla wielu widzów nietypowe doznanie. Muzyka klubowa w przestrzeni w Filharmonii, to nieczęsto się przecież zdarza. Jednak w tym wypadku wszystko zagrało bezsprzecznie i również ta fabryka dźwięku wykonała swój plan.