Gałka lodów za 6 złotych, porcja ryby za 60 zł, gofry za 25 zł – internauci prześcigają się w pokazywaniu w sieci tzw. „paragonów grozy” z kurortów turystycznych. Rzeczywiście nie da się ukryć, że ceny mocno wzrosły, ale eksperci przekonują, że jest to spowodowane nie tyle chytrością przedsiębiorców, co koniecznością optymalizowania kosztów. Na podwyżki wpływ mają rosnące inflacja, koszty zatrudnienia oraz fakt długiego lockdownu w czasie pandemii koronawirusa. O drożyznę nad morzem pytani byli goście w czasie programu „Studio wSzczecinie.pl”.


Turyści nad Bałtykiem narzekają na ceny. Dyrektor ZROT: „Wszystko drożeje”

Jak mówi Artur Pomianowski, dyrektor biura Zachodniopomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, nie należy spodziewać się, że wzrost cen w kurortach nadmorskich będzie działał odpychająco na turystów. Przypadki drastycznego podnoszenia cen są incydentalne i nie należy traktować ich jako reguły.

– Problem jest w tym, że informacje, które omawiane są szeroko w mediach, są bardzo nieobiektywne. Wszędzie jest drożej, zarówno w sklepach, dyskontach, jak i na stacjach benzynowych. Do tego dochodzą koszty pracownicze i fakt, że sezon jest krótszy, co kusi do podnoszenia cen. Sygnały dotyczące pandemii koronawirusa nie są najlepsze, stąd też przedsiębiorcy czują się zaniepokojeni. Jeżeli jedziemy nad morze i nie jesteśmy pewni, co do uczciwości oferty, to nie korzystajmy z niej. Idźmy do informacji turystycznej czy do hotelu i zapytajmy o dobre restauracje. Mówienie, że podnoszenie cen to powszechna praktyka, to nagonka. Zdarzają się pojedyncze przypadki, ale mam nadzieję, że one nie zniechęcą turystów – komentuje Pomianowski.

Eksperci nie mają wątpliwości, że w obecnych czasach wakacje w Polsce wciąż są atrakcyjne, szczególnie, że podróże zagraniczne wiążą się z niepewnością wynikającą z rosnącej liczby przypadków zakażeń koronawirusem wariantu Delta.

Ceny rosną, bo rosną koszty pracy? Pracownicy sezonowi to skarb, za który trzeba płacić wysoką cenę

Problem „paragonów grozy” zauważyła również Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie. Jej przedstawiciele zaznaczają jednak, że nie ma mowy o masowych podwyżkach i nieuczciwym traktowaniu klientów.

– Nie ma naszej zgody na podwyżki rzędu 100% i windowanie cen bez uzasadnienia ekonomicznego. Takie działanie przedsiębiorców może budzić oburzenie i doskonale to rozumiem – mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. – Z drugiej strony uważam, że przedsiębiorcy mają prawo do podwyżek. Powinny być one urealnione i odnosić się do bieżącej sytuacji gospodarczej. Rosną ceny produktów, paliwa, a przede wszystkim koszty pracy, które w przypadku pracy sezonowej poszybowały jak szalone do góry. Przedsiębiorca, gdyby utrzymał ceny sprzed sezonu czy dwóch, po prostu byłby stratny. Uważam, że obie strony tego sporu powinny być dla siebie wyrozumiałe.

Jakie podwyżki są więc akceptowalne? – Powinno to być uśrednienie wzrostu standardowych kosztów, z uwzględnieniem kosztów pracy oraz rezerwą finansową na kolejne miesiące, gdy – nie daj Boże – możliwe są kolejne utrudnienia. Myślę, że klienci są świadomi cen i wiedzą, że przebywając w kurortach, zapłacą za usługi trochę więcej. Słowo „trochę” jest może nieprecyzyjne, ale pokazujące, jaka powinna być akceptowalna skala podwyżek – dodaje ekspertka Izby w tematach ekonomicznych, Katarzyna Michalska.