O dramatycznej sytuacji Pana Andrzeja, mieszkańca ul. Strzałowskiej na Golęcinie poinformowały nas jego sąsiadki. Jak mówią, w długi czerwcowy weekend miarka się przebrała i kobiety postanowiły działać, by ratować mężczyznę, który na kilka dni miał pozostać bez opieki. Mężczyzna jest po dwóch udarach i amputacji nogi. Bez pomocy innego człowieka nie jest w stanie sięgnąć po szklankę z wodą, zjeść posiłku czy załatwić się. Jego sytuacja jest dramatyczna, mimo że znajduje się on pod bieżącą opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie. Co może szczególnie bulwersować, mieszkanie Pana Andrzeja od siedziby MOPR dzieli – uwaga – 146 kroków.

„Ten mężczyzna często leży we własnych odchodach”

Sąsiadki od samego początku naszej rozmowy przyznają uczciwie, że Pan Andrzej nie był aniołem. Wręcz przeciwnie, można byłoby go uznać za sąsiada kłopotliwego. Miał problemy z alkoholem, a w jego mieszkaniu odbywały się spotkania, które wprost można byłoby nazwać libacjami. W ostatnich latach mężczyzna znacznie podupadł na zdrowiu. Przeszedł amputację nogi. Prawdziwym dramatem były jednak udary. Od listopada 2019 roku jest zupełnie niesamodzielny. Nie kontroluje swoich odruchów fizjologicznych, bez przerwy leży w jednej pozycji. Nie jest w stanie także samodzielnie jeść czy sięgnąć po butelkę z wodą.

– Dlaczego my tak się zaangażowałyśmy? Bo jak oglądamy reportaże, że ktoś samotnie umarł z zaniedbania, to zawsze ktoś pyta, a gdzie byli sąsiedzi? No i my jesteśmy, i chcemy mieć czyste sumienie, że nie zostawiłyśmy człowieka na śmierć – mówi jedna z sąsiadek.

– Opiekun przyjeżdża taksówką, wchodzi tam na kwadrans i wychodzi. Obiady przyjeżdżają, ale często nie ma człowieka, który by go nakarmił i te obiady leżą na stole i się psują. Dzisiaj wywaliłyśmy tyle śmierdzących resztek, że aż wstyd. Ten mężczyzna często leży we własnych odchodach, cały brudny – mówi Pani Aldona.

Na dowód kobiety pokazują pościel. Ubrudzona fekaliami kołdra jest zakryta czystą podszewką. Całe mieszkanie jest dość czyste, choć smród, który czuć przy wejściu jest trudny do opisania.

– Jest brudny, ale my go przecież nie umyjemy. Czasami przychodzą opiekunowie, którzy są kompetentni, przebiorą go i umyją, a czasami przychodzą tacy, co o ich pracy, to nic dobrego powiedzieć nie można. Wchodzą i wychodzą – dodają sąsiadki. – Najgorzej było w długi weekend, no naprawdę nie miał się kto nim zajmować. On tu prawie umarł, nie miał wody, miał całe wyschnięte usta, taki był upał przecież.

Sąsiadki obawiają się, że mężczyzna po prostu umrze z zaniedbania.

MOPR zna historię Pana Andrzeja

Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Szczecinie przekonuje, że sytuację Pana Andrzeja zna bardzo dobrze. Podopieczny MOPR objęty jest kompletem usług, które wykonywane są regularnie i według wszelkich ewidencji prowadzonych przez instytucję, mężczyzna jest odpowiednio otoczony opieką. MOPR przyznaje, że jest on w trudnej sytuacji zdrowotnej i może wymagać opieki całodobowej. Jednocześnie w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl przedstawiciel instytucji Maciej Homis dodaje, że Pan Andrzej bywa podopiecznym kłopotliwym.

– Świadczenie usług w środowisku od początku było utrudnione. Pan Andrzej jest osobą uzależnioną od alkoholu, wielokrotnie zachowywał się agresywnie i wulgarnie wobec pracowników MOPR oraz opiekunów – mówi rzecznik MOPR. – Z uwagi na trudne warunki lokalowe w grudniu 2019 roku mężczyzna został interwencyjnie umieszczony w schronisku przy ul. Hryniewieckiego. W tym czasie mieszkanie zostało generalnie uporządkowane przez firmę sprzątającą i wyposażone w odpowiednie sprzęty oraz media. Koszty poniósł MOPR. Klient ma obecnie przyznanie usługi opiekuńcze gospodarcze codziennie, po 4 godziny w rozbiciu na 3 wejścia oraz usługi specjalistyczne trzy razy w tygodniu po 1 godzinie. Osobno jest także dostarczany posiłek. Koszt świadczenia usług pokrywa w całości MOPR. Wynosi on około 3500 zł miesięcznie. Z informacji przekazanej Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Rodzinie przez firmę wykonującą usługi opiekuńcze wynika, że były one świadczone również w długi weekend w czerwcu – wyjaśnia Maciej Homis.

Jak zapewnia rzecznik MOPR, obecnie Pan Andrzej oczekuje w kolejce do Domu Pomocy Społecznej. Kiedy jednak doczeka się miejsca, trudno powiedzieć.