Ten tekst nie jest obiektywny, a tym bardziej nie będę próbował go takim uczynić, ten tekst to po prostu zlepek niewyczesanych myśli, jakie przychodzą mi do głowy o wiosce z tramwajami zwanej Szczecinem... A więc, lecimy.
Moja przygoda z tym miastem zaczęła się... chwila, jakieś 3, a może to już 4 lata temu, więc tak jak większość rzeczy, która wpływa na naszą psychikę, doświadczenie z większym miastem, zaczęło się w wieku dzicięcym. Mając te szesnaście lat, wypuszczony z przedszkola zwanego po reformach edukacji - gimnazjonem, w mojej młodej, niemal dziewiczej głowie, powstał pomysł, kontynuowania nauki w będącej dla mnie zagadką, metropolii zachodniopomorskiej ziemii. O d września zaczęła się moja batalia o przetrwanie... i w tym miejscu, masz czytelniku prawo zapytać, o co chodzi? dlaczego piszesz o szkole oszołomie? A ja jako ambitny pisarz taniej rozrywki, spieszę z odpowiedzią. Szczecin zawsze będzie mi się kojarzył ze szkołą, wspomnienie wg powszechnie panującej opinii jak najbardziej traumatyczne, więc większość populacji, już taki argument uznałaby za wystarczający do antypatii, trudne słowo, tego polis. Ale sądzę, że takim wytłumaczeniem, nie wykręcę się "śmietance intelektualnej", co bardzo mnie cieszy, bo nadaje sens dalszemu pisaniu... Napomknąłem we wstępniaku o komunikacji miejskiej, tramwaje jak to tramwaje, nie raz nie dwa chciały mnie wbić w szyny gdy miałem zielone światło, ale to nie one są koszulą Dejaniry w tym mieście, najgorszą renomą cieszą się kanarki. Taaaak, te skąd inąd żółte ptaszki potrafią napsuć Ci krwi jak mało, który komar, możesz powiedzieć, że trzeba było kupić bilet, a ja mogę zripostować, nie trzeba być chamskim kontrolerem. Inna sprawa to bezpieczeństwo na ulicy, w pierwszej klasie LO, dużo się nasłuchałem o kolesiach w ortalionkach, którzy mają chrapkę na komórki, być może chcą zwiększyć o 100% swoje zdolności myślenia (wiadomo, co 2 komórki to nie jedna :]). Tym niemniej niemal kultowe stało się powiedzenie: "Masz zeta?!", które w pewnych rejonach i o pewnych porach równało się wpierdo*owi. Sam nie miałem takich przygód, ale sporo moich znajomych tak, a to jak sam widzisz nie może dobrze wpływać na image miasta. To są tylko niektóre z rzeczy, o których teraz w pełni władz umysłowych, pamiętam, były, są i będą inne...

Ale nie jestem malkontentem i wiem, że w Szczecinie mieszka wielu fajnych ludzi, wiem, że lata liceum należą do najlepszych w moim życiu, że poznałem w tym mieście wspaniałe osoby, znalazłem przyjaciół i fajnie się w nim można bawić, czego można jeszcze sobie życzyć? Więcej uśmiechu na ulicach...