Trudno jest pisać o Artystach. Takich, o których nie da się nie pisać wielką literą. Takich, którzy chwytają za serce, wprawiają w zachwyt. Takich, jak Bracia Figo Fagot. Duet wystąpił w sobotni wieczór w Rockerze i oczywiście zachwycił, a ja stanąłem przed swego rodzaju mission impossible – napisania relacji opisującej to, co działo się w szczecińskim klubie.

Kiedy tylko dotarła do mnie informacja o koncercie Fabiana i Filipa Barłosiów od razu wiedziałem, co będę robił w sobotę, 25. sierpnia. Wirtuozi Disco w rytmie Polo byli u nas wprawdzie ostatnio raptem parę miesięcy temu [ przeczytaj naszą relację: Figo Fagot, jak Figo Fagot - przyrżnęli na fula ], ale i tak zdążyłem się już stęsknić. Perspektywa kolejnej wizyty moich idoli sprawiła, że w moim sercu zagościła radość.

Zanim jednak ze swoją Sztuką pojawiły się Gwiazdy, zadania rozgrzania publiki podjął się zespół Pełna Kultura. Było naprawdę nieźle. Krótkie, punkowe utwory nie nużyły, teksty co i rusz budziły uśmiech na twarzy. Miło było też widzieć, że dla muzyków występ przed Najbardziej Utalentowanym Muzycznym Rodzeństwem Polski jest sporym przeżyciem. Intonowanie piosenek Duetu, oficjalne koszulki Braci FF... miło było widzieć, że support jest z tej samej bajki, co reszta publiczności. Zdecydowanie na plus.

Krótka przerwa i stało się. Diskopolowa eksplozja atomowa. Za pośrednictwem anielskiego głosu Figo i niebiańskich organów Fagota usłyszeliśmy komplet dokonań Wirtuozów. Poruszane były zatem tematy gastronomiczne („Hot Dog”), tragicznych miłości („Teresa”), eleganckiego imprezowania („Bal Jak Bal” i „Disco Commando”), sceptycyzmu dotyczącego żeniaczki („Wesele”). Była też przeróbka znanego przeboju „Mamma Mia” („Mamuniu Miła”), refleksja na temat kobiet („Świnki i Damy”) i wątpliwości odnośnie zarostu („Gdybym Zgolił Wąs”). Nie zabrakło też piosenki z morałem („Małgoś Głupia”) i oczywiście największego szlagieru, szlagieru szlagierów - „Bożenki”. Nie obyło się bez nowości – Maestrowie wykonali nowy utwór „Elegancja Francja”. Trzymający poziom godny Zespołu. Miłym dodatkiem okazało się być odegranie piosenki Kutarate znanej z serialu Kapitan Bomba. Nie trudno się też domyślić, że prośbom o bisy (w większości spełnianym) nie było końca. Po prostu disko-chłosta.

Repertuar wykonany został z typowym dla Barłosiów zaangażowaniem (około 30%), co udzieliło się również widzom (często bardzo finezyjnie poprzebieranym). Wszystkie teksty były wyśpiewywane (czy raczej wykrzykiwane) w całości. Interakcja z audytorium – idealna. Entuzjazm fanów skutkował bardzo licznymi wycieczkami na scenę, które zawracane były tylko wtedy, gdy Artystom naprawdę mogło to przeszkadzać. Atmosfera była tak gorąca, że pojawili się nawet Batman ze Spider-Manem, ten drugi zresztą poczęstował zebranych pajęczyną.

Tak jak już wspominałem we wstępie – oddanie atmosfery, jaka panowała w Rockerze jest niemożliwością. Byliście kiedyś na koncercie, na którym, pomimo zejścia artysty ze sceny, fani i tak dalej śpiewają przed lokalem piosenki swoich ulubieńców? I to nie przez jakiś tam kwadrans, o nie. Wszystko to sprawia, że dochodzę do jednego wniosku. Figo Fagot to nie zespół. Figo Fagot to nie muzyka. Figo Fagot to nie koncert. Figo Fagot to stan umysłu.