Ten festiwal zawsze był świadectwem czasu i wspólnotowym świętem, a w tym roku szczególnie trudno było tę ideę urzeczywistnić. Jednak mimo wszystko to się organizatorom Spoiw Kultur udało... Szczególnie mocnym dowodem na to był niezwykły finał całej imprezy – akcja kolektywu Linga na placu Solidarności.

Bardzo kobiecy debiut

Pierwszym punktem drugiego bloku wydarzeń Spoiw Kultury była przedpremierowa prezentacja spektaklu „Femino 2.0” grupy t.kanka (30 września). To inscenizacja, która powstała w ramach działań warsztatowych prowadzonych przez aktorów Teatru Kana i dla siedmiu debiutantek była okazją do zaprezentowania się po raz pierwszy na scenie. Zgodnie z tytułem, tematy, które w niej zostały ukazane, a nawet też wykrzyczane, to przemoc wobec kobiet, presja społecznych oczekiwań, poszukiwanie swojego ja. Padały zatem słowa dosadne, ale trafne, mocne, ale potrzebne, wspierane przez bardzo znaczącą, intensywną choreografię...

Atlas nad Jeziorem Szmaragdowym

1 października Spoiwa Kultury przeniosły się w okolice Jeziora Szmaragdowego. Tam zorganizowano dwa spotkania z „Atlasem dźwięków/Puszczą” w reżyserii Ludomira Franczaka (ostatnio związanego z Lublinem, a dobrze znanego głównie z działań w Teatrze Rondo w Słupsku). Ten spektakl był jego osobistą opowieścią o lesie, drzewach i naturze zmontowaną z archiwaliów, literackich nawiązań (cytaty z „Zaburzenia” T. Bernharda, „Waldena” H.D. Thoreau), filmowych wrażeń („Aguirre. Gniew boży”) i... danych statystycznych popartych zdjęciami. Franczak mówił o masowej wycince drzew w Lublinie, przytaczając konkretne liczby, dokładając do tego dźwiękowe pejzaże autorstwa Marcina Dymitera.

Dzieło noblisty w wirtualnym ujęciu

Przez dwa kolejne dni (2 i 3 października) można było zobaczyć w Teatrze Kana wirtualną adaptację opowiadania „Wyludniacz” S. Becketta w reżyserii Roberta Mleczki i Adama Majiczka. Było to doświadczenie VR, podczas którego każdy uczestnik mógł pospacerować po świecie opisanym przez irlandzkiego noblistę, doświadczyć stanów, które są dane osobnikom znajdującym się w płaskim walcu – „siedzibie ciał, które błądzą, każde w poszukiwaniu swojego wyludniacza”. Dla części odbiorców było to pierwsze zetknięcie się z taką techniką przekazu. Było to doznanie bardzo specyficzne, bo świat zminimalizowany do środowiska, które jest przegrzaną, ciasną przestrzenią można odnieść do coraz bardziej postępujących, negatywnych zmian klimatycznych na naszym globie. Oczywiście interpretacja idąca w kierunku filozoficznego lub czysto literackiego odczytania dzieła Becketta także była „uprawniona”. O tym na specjalnym spotkaniu w Teatrze Kana pod koniec dnia mówili twórcy wirtualnej inscenizacji oraz tłumacz i badacz dokonań Becketta, Antoni Libera.

Dokumentalna narracja w Trafostacji

3 października w Trafostacji Sztuki pokazany został spektakl „Po prostu” (w adaptacji i reżyserii Weroniki Szczawińskiej) na podstawie dramatu autorstwa Piotra Wawra seniora. Opierając się na osobistych doświadczeniach, autor zajął się wydarzeniami związanymi ze śmiercią żony – tragedią wywołaną błędem lekarskim – i te fakty, przefiltrowane przez materię pamięci, zostały powiązane w dokumentalną narrację.

Trzynaście form rozproszenia

„Rozproszenie wszędzie! Ćwiczenie z solidarnego dystansu”. Ten projekt niemieckiego kolektywu performatywno-medialnego Linga, to dzieło trzynaściorga choreografów i choreografek z takich krajów jak Iran, Australia czy Izrael. Członkowie grupy zapytali twórców o reakcje indywidualne i społeczne w czasie globalnego zagrożenia. Choreografowie w odpowiedzi na to stworzyli trzynaście różnych układów, które zostały wykonane na placu Solidarności, w niedzielę, na finał festiwalu. Osoby, które uczestniczyły w tym ponadgodzinnym ćwiczeniu, maszerowały w miejscu, obracały się, tańczyły, realizowały różne polecenia pokazujące, że również zachowując dystans, można mimo to być razem, zbliżać się do siebie i komunikować swoje emocje, cały czas respektując odpowiednią odległość.

Szczególna rola serca

Przy tworzeniu tej akcji w naszym mieście, kolektyw Linga współpracował z bardzo cenioną, szczecińską choreografką, Katarzyną Sitarz. Ta artystka w swojej sekwencji szczególną rolę nadała sercu, które jest ośrodkiem uczuć, ale też „ustala” nam rytm życia. Niewątpliwie cały festiwal był także takim szczególnym, ożywczym prądem w kulturze Szczecina w ostatnich dwóch tygodniach, a dyskusje dotyczące poszczególnych punktów programu będą pewnie trwały jeszcze przez dłuższy czas.