Występy muzyczne na żywo przed publicznością to teraz rzadkość. Ten niedzielny był praktycznie pierwszą, od ponad dwóch miesięcy, możliwością, by zobaczyć w Szczecinie kogoś tak cenionego. W hali Netto Arena pojawił się wraz z zespołem jeden z najlepszych polskich basistów, Wojtek Pilichowski!

Funk, jazz i elektronika

W okularach i z białą bródką nie był łatwy do rozpoznania, ale kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki utworu „Inversion” i uderzyła w nas fala klangowanych akordów w jego wykonaniu, nie było wątpliwości, że to może być tylko on. Po kilku utworach powiedział, że po tak długiej przerwie w graniu na żywo, pojawiła się u niego „lekka spinka”, ale raczej nie było tego słychać. Widzowie, którzy przyszli w sobotę do hali Netto Arena, obejrzeli pełnowymiarowy show ze światłami laserowymi, wizualizacjami i przede wszystkim muzyką: funkową, rockową i jazzową z pewną domieszką elektroniki. Na dokładkę mogli przetestować aktualne wokalne możliwości Kasi Stanek, która towarzyszyła Pilichowskiemu na scenie.

Interesujący głos

Ta wokalistka współpracuje z nim już od wielu lat. Nagrali wspólnie płyty „Intro” oraz „Electro Step” i występowali razem prawdopodobnie we wszystkich liczących się salach koncertowych. Ta blondwłosa, bardzo utalentowana dziewczyna dysponuje interesującym, mocnym głosem. Szerzej znana jest jako finalistka konkursu „Voice of Poland”, podczas którego zaśpiewała utwór Kate Bush „Running up the Hill” (w Netto Arenie również został wykonany). Bezsprzecznie jej partie urozmaiciły cały występ, ale także pozostali muzycy dołożyli dużo od siebie. Kewin Mielewczyk (laureat Międzynarodowego Festiwalu Perkusyjnego w Opolu) na perkusji, Arek Grygo – klawisze i Adrian Woronowicz – push, synthbass, to młodzi jeszcze, ale już nieźle ograni muzycy, którzy pokazali co potrafią, decydując się także na kilka solówek na swoich instrumentach.

Depeche Mode na koniec

Ogólnie więc nie był to tylko popis Pilichowskiego, ale usłyszeliśmy sprawne zespołowe granie i poczuliśmy wreszcie emocje towarzyszące występom na żywo. Pilichowski sam nawiązał do tego faktu, gdy po jednym z utworów zażartował, że widzowie zachowują się jak na koncercie zagranicznej grupy... Być może w podobny sposób reagowali też ci, którzy obserwowali transmisję występu w Internecie. Można było się przekonać, że Pilichowski ma fanów na całym świecie! Na jego facebookowym fanpage'u zameldowali się wczoraj słuchacze z Kanady, Korei, Holandii, a nawet Chile! Wszyscy mogli posmakować energetycznego pulsu takich kompozycji jak "Sensation" czy "Bass Dance", a na sam koniec, wywołani długimi brawami widzów w hali, muzycy przedstawili jeszcze jeden rockowy klasyk - "Enjoy The Silence" Depeche Mode.

Mam nadzieję, że to nie był tylko osamotniony rodzynek w cieście występów online i że takich wydarzeń z udziałem publiczności będzie w naszym mieście coraz więcej. Organizatorzy na pewno nie mają teraz łatwego zadania, ale wczoraj dowiedli, że jednak można i na pewno warto!