Aż pięć utworów z dorobku Dead Can Dance usłyszeli 11 września widzowie, którzy przyszli do Hali Opery na występ Brendana Perry`ego, który został zorganizowany w ramach cyklu Morze Muzyki.

Ten wieczór był dla szczecinian  atrakcyjny z dwóch powodów. Nie tylko  mogli zobaczyć na żywo postać bardzo znaczącą w historii muzyki rockowej, ale także po raz pierwszy  przekroczyli próg nowego miejsca, w którym będzie funkcjonowała Opera na Zamku. Hala przy ulicy Energetyków jest obiektem, w którym mieści się około 900 widzów, więc już zaplanowano w nim kilka interesujących wydarzeń kulturalnych (nie tylko operowych).

Na występie Brendana Perry`ego  wolnych krzesełek było niewiele, bo nazwisko tego twórcy jest z pewnością znane lokalnym fanom. Zanim jednak ten gitarzysta, wokalista i kompozytor wszedł na scenę, publiczność została wprowadzona w nastrój jego kompozycji za sprawą Astrid Williamson. Ta pani śpiewa i gra na klawiszach w zespole Brendana, ale ma już całkiem dużą dyskografię solową. Właśnie w tym roku wydała swój piąty album  o tytule „Pulse”.  Na scenie towarzyszą jej muzycy, którzy także grają w zespole Perry`ego (m.in basista Rory O`Brien). W swym, trwającym około 30 minut, występie  przedstawiła głownie kompozycje z tej nowej płyty – m.in. „Dance”, „Cherry”, „Connected” i tytułową „Pulse” Liryczno-elektroniczne nastroje artystka urozmaicała swoimi rozmowami z widzami. Nauczyła się bowiem kilku fraz po polsku. Powiedziała m. in. „Mam na imię Astrid”, „Jesteście wspaniali”  i „Very gorąco”

Rzeczywiście dzień był ciepły i było to na początku odczuwalne także we wnętrzu hali. Organizatorzy zadbali jednak o komfort widzów, bo klimatyzacja została włączona. Pierwszym utworem wykonanym przez głównego gościa wieczoru był  “Tree Of Life'  czyli numer, który znajdzie się prawdopodobnie na nowym albumie Perry`ego. „In Power We Entrust the Love Advocated” – czyli kompozycja zespoł Dead Can Dance  (w którym ten muzyk zyskał uznanie i popularność) została wykonana jako druga. Na ekranie nad sceną  prezentowane były wizualizacje nawiązujące do tematyki zawartej na płycie „Ark”, ale artysta nie wybrał zbyt wielu  utworów z tej płyty do set listy. Testował raczej całkiem tytuły („Love On The Vine”, „Icarus”) i przypominał klasyki z dyskografii Dead Can Dance (kolejnymi były "The Carnival Is Over" i „A Paassage in Time”). Poza tym  zaśpiewał wspaniały ‘Song To The Siren” Tima Buckleya. Dopiero w drugiej części koncertu zabrzmiały  utwory z „Ark” – „This Boy” ," Wintersun"  i "Utopia' ”. Słuchacze, którzy liczyli na fragmenty znakomitego (poprzedniego) albumu „Eye Of The Hunter” nie otrzymali żadnego, ale mimo wszystko chyba nie byli rozczarowani występem. To była prawie idealna mikstura elektronicznych pejzaży i rockowego piękna.

Po „Utopii” muzycy zeszli ze sceny i część widzów opuściła halę, ale chyba nie wiedzieli, co tracą.  Perry wrócił bowiem jeszcze by jeszcze zaproponować dwie pieśni Dead Can Dance - „Severance” i "Spirit" Niewątpliwie więc ucieszył tą część publiczności, która nie miała możliwości nigdy zobaczyć owego zespołu na żywo.