Kwadrans po godz. 21:00 szczeciński Free Blues Club zdominowali austriaccy muzycy. Instrumentalne trio: gitara, bas i bębny dało tego wieczoru wirtuozerski popis w postaci solidnej dawki muzyki.
Bernhard Welz swoją przygodę z muzyką rozpoczął w wieku 8 lat, jako pianista w szkole muzycznej. Później, zainspirowany Brianem May ( gitarzystą Queen ) grał na gitarze. Zabrany przez ojca na koncert Deep Purple uległ fascynacji grą perkusisty Iana Paice’a.

Technika Welza nie pozostawia żadnych złudzeń. Muzyk ten, dysponujący warsztatem na najwyższym poziomie, stanowi z perkusją jedną całość. Pełna perfekcja przy lekkości grania perkusisty to właśnie Bernhard Welz. Rozbudowane bębny o nieco większych niż standardowe rozmiarach, wsparte talerzami o niespotykanych gabarytach ( np. crash 24” !!! ) w połączeniu z umiejętnościami tego muzyka to podstawa austriackiego trio. Basista zespołu, Martin Monel, muzyk o bardzo sprawnej technice, idealnie współgrał z perkusją, wielokrotnie popisując się brawurowymi solówkami na gitarze basowej.

Dopełnieniem tej nietuzinkowej, perfekcyjnie grającej sekcji rytmicznej jest gitarzysta Kaitner z Doka Group. Muzyk ten, wyposażony w efektowną, bogato zdobioną gitarę elektryczną nie ukrywał fascynacji Joe Satrianim. Wielbiciele riffowego grania mogli się poczuć nieco zawiedzeni, natomiast fascynaci popisowych solówek, tego wieczoru otrzymali solidną dawkę, właśnie za sprawą Kaitnera. Dość licznie zgromadzona publiczność owacyjnie zareagowała na zagraną przez niego na czystym brzmieniu partię solową. Gitarzysta w wirtuozerski sposób popisał się perfekcyjnie opanowaną techniką tappingu, wykonując m.in. solo o barokowym charakterze.

Muzycy wielokrotnie raczyli publiczność niecodziennymi zagrywkami. Basista „odśpiewał” unisono z własną gitarą, perkusista w trakcie wykonywanej solówki popisał się grając m.in. tremolo na werblu jedną ręką. Publiczność owacyjnie nagradzała muzyków brawami i nie omieszkała wywołać zespół na bis.

Tradycyjnie po koncercie Andrzej Malcherek zaprosił chętnych do jam session. Zarówno austriaccy goście jak i lokalni, szczecińscy muzycy nie kazali na siebie długo czekać. Kilkakrotnie zmieniający się na scenie instrumentaliści dali upust swoim emocjom muzycznym ku nieukrywanej uciesze publiczności.