Bassekou Kuoyate, swym występem w szczecińskiej Filharmonii, rozpoczął 17 marca cykl koncertowy nazwany Szczecin Plus Music Fest. Ten afrykański muzyk, przyjechał do naszego miasta wraz ze swym zespołem Ngoni Ba by zabrać nas na dwugodzinną podróż szlakiem egzotycznych dźwięków.

Mali to potęga

Mali, z którego pochodzi Bassekou, to prawdziwa potęga w muzyce świata. Amadou&Mariam  Toumani Diabate czy grupa Tinariwen, rok temu goszcząca w Gdyni na festiwalu Heineken Open`er) to artyści właśnie z tego kraju,. Najbardziej znanym muzykiem z Mali był, nieżyjący już Ali Farka Toure. Bassekou współpracował z tym gitarzystą i pieśniarzem, a na swej pierwszej solowej płycie umieścił utwór - hołd dla niego. To kompozycja “Lament For Ali Farka”. Kuoyate w swej dotychczasowej karierze zrealizował dwa albumy “Segu Blue” (z 2007 roku) i “I Speak Fula” (wydany dwa lata później).

Afrykańska lutnia

Gra na instrumencie zwanym ngoni (spokrewnionym ze znaną nam bliżej lutnią), a jego kunszt został doceniony już praktycznie wszędzie. Na scenie towarzyszy mu jego żona - Ami Sacko, która śpiewa (wczoraj była ubrana w szykowny, czerwony kostium) oraz pięciu muzyków: Fousseyni Kouyate - (ngoni ba), Oumar Barou Kouyate - (ngoni), Moussa Bah (ngoni bass), Alou Coulibaly (calebasse) i Moussa Sissoko – perkusja. Oni wystąpili w jednakowych, niebieskich szatach, także wizualnie wszystko było precyzyjnie zorganizowane.

Profesjonaliści

To profesjonaliści pod każdym względem, tak więc ruch sceniczny także był dobrze zaprogromowany. Taneczny korowód, który tworzyli muzycy w wielu utworach, na pewno się podobał widzom. Bassekou pełnił oczywiście rolę zapowiadającego kolejne piosenki i czynił to po angielsku, choć jak stwierdził w jego kraju mało kto go używa (preferowany jest urzędowy francuski i rodzimy język bambara) i dlatego sam też słabo go opanował. Absolutnie nie przeszkodziło to w kontakcie z widzami, zwłaszcza, że Kouyate bardzo często dodawał też od siebie dwa polskie słowa - “bardzo dziękuję” Jak powiedział większość z wykonywanych przez niego pieśni, przez całe wieki była przeznaczona tylko dla uszu malijskich dostojników i koronowanych głów, dla dworu. “Dziś Wy jesteście dla nas Królem i Królową” stwierdził z uśmiechem.

Znajoma melodia

Myślę jednak, że nawet gdyby tylko przemawiała do nas muzyka płynąca ze sceny, to i tak odbiorcy byliby usatysfakcjonowani. Takie kompozycje jak “Segu Blue (Poyi”) , “Ngoni Fola”, “Saro”, “I Speak Fula” - energetyczne i melodyjne pozwoliły nam zanurzyć się w tym strumieniu przyjemnych wrażeń. Dodam jednak, że nie były to tylko proste rytmy, ale w kilka razy usłyszeliśmy naprawdę wyrafinowane harmonicznie sekwencje. Bassekou proponuje też zatem bardziej wymagające składniki w swym programie. W ostatnich minutach występu Bassekou uraczył nas jednak dla równowagi pewną bardzo znajomą melodią. Konkretnie było to kilka taktów XVII wiecznej pieśni francuskiej, którą znają chyba wszyscy Europejczycy w różnych wersjach. W Polsce śpiewamy jej refren brzmi „Panie Janie, niech pan wstanie ...” i oczywiście publiczność w Filharmonii ochoczo podjęła ten trud …

To jednak nie był jeszcze koniec atrakcji wieczoru. Po występie można było kupić płyty Bassekou oraz jeden - przywieziony z Mali - instrument ngoni (który błyskawicznie znalazł nowego właściciela), a także otrzymać autografy na okładkach, biletach itp.