Nie warto było używać zbyt dużej ilości makijażu wczorajszego wieczoru, bo łzy lały się obficie. Mogłoby to tylko spowodować, że ten wieczorowy, przerodziłby się w sceniczny, a to co związane ze sceną lepiej zostawić konkursowym kabaretom.
Podczas części pierwszej SZPAKowego konkursu w Teatrze Lalek Pleciuga płakało wszystko. Płakała widownia ze śmiechu. Płakał El Comendante (Grzegorz Dolniak) popędzający prowadzącego, by prowadził wieczór żywo i do przodu. Płakał wreszcie sam prowadzący (Piotr Gumulec), choć on sam to raczej czołem. Ot, zasługa reflektorów w twarz wycelowanych przez około 4 godziny!
Każdy z konkursowych kabaretów poruszał widownię na swój i na podobny sposób. Odwoływali się do tego co w rzeczywistości poza przeglądowej może i by nie śmieszyło, ale przez ten krótki czas pozwolili widzom spojrzeć na problemy z innej perspektywy. Po prostu – Inaczej, tak jak kabaret z Białegostoku, który rozdając niektórym widzom różowe drinki dodatkowo wzmocnił przewodzenie płynącego ze sceny odprężenia podczas ich występu (jako jedna z wybranych mogę zdradzić, że były równie pyszne jak mocne ;). Poruszane były także ciała do ruchu, bo w tym roku nie zabrakło silnego akcentu na muzykę, a to za sprawą kabaretu Zmarnowany Potencjał, którego rap o ciężkim życiu 6-latka mógłby być argumentem trafiającym do Rządu lepiej niż protestujący pod Sejmem rodzice, oraz dzięki Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn z Olą, którego kolektywu muzyczno- kabaretowego, piosenki może i są równie abstrakcyjne jak i ich nazwa, ale przytupu i humoru nie można im odmówić. Nie można też ich opisać. To coś co trzeba samemu zobaczyć.
Nie do pominięcia są też występy solistów: Karola Kopca i Marcina Zbigniewa Wojciecha (jeśli kogoś kto występuje z programem Rozstrojenie jaźni wciąż można uznać za solistę). Obaj przedstawiciele Stand Up-u nie szczędzili nam dobrego humoru. Występ Marcina Zbigniewa Wojciecha był świetnym przykładem na to, że nie zawsze mniej znaczy lepiej, bo jego trzy osobowości składały się na niesamowitą całość, a za najlepszą rekomendację Karola Kopca mógłby posłużyć śmiech siedzącej obok mnie Pani, który nawet zwracał uwagę samego występującego.
Gwiazdą wieczoru – niekwestionowaną, bo wracającą do Szczecina jako ubiegłoroczni zwycięzcy- był kabaret K2. Wciąż piękni, wciąż młodzi i wciąż śmieszni. I wciąż tylko jeden z tych przymiotników jest prawdziwy. Na szczęście właśnie ten, który zagwarantował im równie udany powrót, jak występ podczas VI edycji SZPAKA. Wkrótce dowiemy się komu będzie dane powtórzyć ich sukces.
Dodawanie komentarzy pod tym artykułem zostało zablokowane.