W odróżnieniu od piątkowych imprez tanecznych, które przyciągają tłumy spragnionych zabawy imprezowiczów, wybrałem się tym razem do Domu Kultury Słownianin na wieczór sztuk eksperymentalnych, zaciekawiony artystami występującymi tego dnia. Trzy przedstawienia teatralne, wystawa grafiki oraz fotografii i koncert muzyczny stanowiły program wieczoru, na który przybyła całkiem liczna grupa ludzi, pewnie w celu „odchamienia się”.
Jako pierwszy zaprezentował się Teatr Przestrzeni z Warszawy, w sztuce pod tytułem „Uczta dla nieobecnych”. W przedstawieniu brało udział czterech aktorów oraz cztery aktorki w młodym wieku, co dało mi wiarę, że nasze pokolenie może tworzyć ciekawe rzeczy. Każda osoba przedstawiała inny charakter, każdy odrębnie podchodził do rzeczywistości, a razem nie umieli się porozumieć. Aktorzy grali żywiołowo, bardziej ciałem niż słowem. Wydawali czasem przeraźliwe okrzyki, jęki czy też sapanie, które jeżyły mi włosy na głowie. Brak muzyki (oprócz skrzeczenia skrzypiec, bo grą bym tego nie nazwał), był lekkim zaskoczeniem, ale nie raził zbytnio. Jednym mankamentem według mnie był czas trwania spektaklu – ponad półtorej godziny, co mogło przytłoczyć pewną część widowni, która obserwowała ambitna grę oraz scenariusz. Teatr Przestrzeni wykorzystał też kilka rekwizytów, a najciekawszym z nich były drewniane pudla, które były podstawowym elementem przedstawienia. Występ zakończył się oklaskami i zaproszono wszystkich na piętnastominutową przerwę.

Przygotowano poczęstunek, można było przyjrzeć się z bliska wspaniałym grafikom Mileny Anny Malec oraz fotografiom Łukasza Rodziewicza. Na stołach paliły się świeczki, były rozłożone kartki papieru oraz flamastry i każdy z obecnych gości mógł stworzyć własne dzieło. Atmosfera iście artystyczna.

Po przewie zaproszono wszystkich na występ Grupy Twórczej Krata Eon. Był to happening pod tytułem „Hikikomori” w którym wzięła udział część publiczności, co było wspaniałym pomysłem tej szczecińskiej ekipy. Połączenie ludzkich ruchów, muzyki, światła i dymu przyniosło wspaniały efekt. Widzownie z zaskoczeniem obserwowali co się wokół nich dzieje, scena była widownia i na odwrót. Treścią przedstawienia był rozwój człowieka od czasów prehistorycznych do obecnych oraz zniewolenie jednych ludzi przez innych podczas setek lat rozwoju umysłowego i technologicznego naszej cywilizacji. Muzyka elektroniczna, znakomicie dobrana, i efekty świetlne tworzył istny chaos na scenie, który był zamierzony. Zaobserwowałem uśmiechnięte miny widzów oraz zaskoczenie na ich twarzach po tym, co zobaczyli. Występ trwał około czterdzieści minut i tak bardzo się nam wszystkim spodobał, że brawa nie ustawały.

Kolejna przerwa miedzy przedstawieniami trwała nieco dłużej. Zewsząd było słychać rozmowy na temat wydarzeń wieczoru. Nagle ogłoszono kolejny występ, który przygotował Teatr Ruchu Swobodnego. „Opowieść o zwykłych ludziach” był krótkim występem siódemki aktorów, którzy razem ze światłem i chilloutową muzyką tworzyli całość. Spektakl był spokojny, wręcz usypiający, ale nie ze względu na nudę, tylko łagodność przesłania. Urzekła mnie muzyka oraz limonkowo-zielone światło, które przenikało zadymioną salę Słowniana. Po aplauzie publiczności zaproszono nas na kolejną przerwę, jak to powiedział konferansjer – do wodopoju.

Ostatnimi wydarzeniem tego niesamowitego wieczoru był koncert muzyki nowej w wykonaniu zespołu Fractal Tree (www.fractaltree.pl). Zespół tworzy czterech muzyków, którzy grają na instrumentach żywych (trąbka, gitara basowa, bębny, instrumenty perkusyjne), elektronicznych keyboardach, syntezatorach oraz używają mikserów i komputera. W koncercie wspierał ich człowiek tworzący wizualizacje, które ukazywały się nad głowami artystów. Muzyka była iście filmowa, pełna i ciekawa, odbiegająca od typowych klimatów, choć wykorzystująca znane z innych gatunków muzycznych elementy. Spodobało mi się wykorzystanie sampli z bajek dla dzieci. Na sali panował dźwięk, wszyscy mu ulegli, niektórzy siedzieli lub stali, inni leżeli na podłodze, a niektórzy lekko tańczyli w rytm muzyki. Po koncercie nagrodzonym gromkimi brawami usłyszeliśmy trochę elektronicznej nuty, każdy mógł porozmawiać z artystami i podzielić się uwagami z przyjaciółmi.
Wieczór sztuk eksperymentalnych udał się stuprocentowo, przeżyłem swoiste katharsis, a oto chyba chodzi w teatrze. Cieszy mnie fakt, że dużo młodych ludzi aktywnie uczestniczy w takich przedsięwzięciach, tworzy coś oryginalnego i ma pasje. Dom Kultury Słowianin pokazał się tym razem z prawdziwie kulturalnej strony, a w planach są kolejne spotkania ze sztuka. Więc jeśli będziecie mieć ochotę na całkiem inny klimat, wybierzcie się na ART.AKT.