Akustyczeń lutuje. To lutowanie zaczęła grupa Bona Fides koncertem, który odbył się w drugą środę lutego. Dodajmy od razu, że koncert nosił nazwę BONA FIDES & ..., co lekką mgiełką tajemniczości przykryło mające nastąpić podczas niego wydarzenia. Zwycięzcy głosowania dotyczącego płyty Born in Szczecin vol. 2 pokazali (nie pierwszy raz) swoje akustyczne oblicze. Było czego posłuchać.

Domyślałem się, że zostanę pozytywnie zaskoczony urozmaiconymi, ze względu na zaproszonych muzyków-przyjaciół zespołu, aranżacjami. Tak też się stało. Skład do serca wziął sobie także ideę unplugged, nie w sensie stricte (organy były jak na zwyczajnych koncertach, basista grał także na el. gitarze basowej), ale brzmieniowo cel został osiągnięty. Na scenie pierwszy rzucił mi się w oczy kontrabas i ostrzyłem sobie zęby na to, co zmieni on w wykonaniach poszczególnych piosenek.

Zmienił naprawdę wiele. Pokusiłbym się wręcz o stwierdzenie, że grający na nim Krzysiek Borkowski ustanowił brzmienie Dobrej Wiary tego wieczoru. Nie tylko jednak bas był tu istotny. Fatalnym niedopatrzeniem byłoby pominięcie któregokolwiek z członków zespołu. Bona Fides bowiem nie wykonali tylko zabiegu zmiany instrumentów, ale postarali się, by aranżacje naprawdę się przekształciły. Było to słychać w dynamice utworów, tak odmiennie charakterystycznej w przypadku zastosowania akustycznych instrumentów.

Rocker wydaje się być idealnym klubem na koncerty tego pokroju. Architektura wnętrza, drewniane stoliki i loże z miękkimi obiciami, palący się w kominku ogień... Blues wtopił się w tą przestrzeń znakomicie, a kameralny klimat dawał możliwość nawiązania bliższej więzi emocjonalnej z wykonawcami.

Co kryło się pod nazwą BONA FIDES & ...? Dwa utwory wykonane przez wokalistkę Aleksandrę Szachniuk oraz wiele aranżacji uzupełnionych bardzo ciekawą grą Krzysztofa Kuśmierka na saksofonie. Ze zmienionym wokalem zespół zagrał dwa covery: Kiedy mnie już nie będzie Seweryna Krajewskiego i Jak malowany ptak.  Nie były to porywające wykonania, szczególnie Malowany ptak, który zaśpiewany był dość nisko. Saksofon jednak stanowił świetne urozmaicenie w wielu utworach i nie raz na pamięć przywołał wydaną przed laty płytę legendarnego Dżemu – Akustycznie.

Standardowy skład Bona Fides był jak zwykle w dobrej formie. Zdarzały się co prawda usterki, nie tylko rytmiczne, ale dziwnie mało przeszkadzały w odbiorze muzyki – a to za sprawą doskonałej atmosfery kreowanej przez muzyków, którzy zarażali pozytywną energią podczas występu. Atmosfera udzielała się również widowni, która entuzjastycznie reagowała po niemal każdym utworze, a na koniec nie odpuściła i wywalczyła dla swoich uszu 2 bisy – klasykę gatunku w zabawowej formie – Oni zaraz przyjdą tu oraz Abym mógł przed siebie iść wykonany w standardowej formie – utwory, których nie trzeba przedstawiać.

Było sporo utworów autorskich, sporo coverów. Nic jednak nie nudziło, a muzyczny spektakl trwał optymalnie długo. Pierwszy lutowy koncert Akustycznia można zaliczyć do bardzo udanych.