„Paragony grozy” to już tradycja sezonu letniego nad Bałtykiem. Nie da się jednak ukryć, że w czasie tak rozpędzonej inflacji może się okazać, że niektórych po prostu nie będzie stać na wypoczynek nad morzem i korzystanie z uroków urlopu. Jeden z czytelników przesłał nam paragon, z którego wynika, że gałka lodów w Międzyzdrojach w niektórych miejscach kosztuje już… 8 złotych. – Ceny z kosmosu – komentuje klient. – Mama, tata, dwójka dzieci. Każdy po dwie gałki i mamy 64 złote. Kogo na to stać? – pyta.


„Cen grozy” nad morzem coraz więcej. Lody za 8 złotych i gofry za 24 złote

Ceny nad polskim morzem biją rekordy. Gałka lodów za 8 złotych czy gofry z dodatkami za 24 złote to koszt, który skutecznie może zniechęcać do wypoczynku nad Bałtykiem.

– Polskie morze w tym sezonie będzie bardzo drogie – mówi ekspertka ds. handlu i trener biznesu Anita Gałek. – Średni wzrost cen to 15%. To wypadkowa wzrostu cen surowców, inflacji, ale i galopującego wzrostu kosztów pracowniczych. Osobiście jestem przerażona „paragonami grozy”, ale moja rada dla klientów jest też taka, by szukać kawiarni i restauracji mniej obleganych. Tam ceny są zdecydowanie niższe, czasem po prostu trzeba lepiej poszukać – radzi Anita Gałek.

– 8 złotych za gałkę lodów to cena, która może przerażać, ale takich „cen grozy” jest mnóstwo. To konsekwencje polityki gospodarczej kraju, która sięga jeszcze czasów pandemii. Inflacja, wzrost stóp procentowych, pewne czynniki społeczne, to wszystko scala się w obraz rosnących cen. Boję się, że takie ceny mogą stać się naszą codziennością i jeszcze zatęsknimy za cenami, które tak nas przerażają obecnie – dodaje dr Katarzyna Kazojć, ekonomistka.

Przedsiębiorcy podbijają ceny produktów? Hanna Mojsiuk: „Paragony grozy to kilka wyjątków. Podbijanie cen jest nieetyczne”

Dla przedsiębiorców sława „paragonów grozy” to nic dobrego. Im więcej tego typu doniesień, tym mniej osób decyduje się na wypoczynek nad morzem. Turyści obawiają się, że urlop np. w Kołobrzegu czy Międzyzdrojach będzie droższy niż zagraniczne last-minute. Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie zwraca uwagę, że kilka windujących ceny kawiarni i restauracji to nie jest najlepszy przykład reprezentujący cały sektor gospodarczy.

– „Paragony grozy” są czynnikiem, który generuje w konsumentach niepewność i złość, że ceny tak mocno rosną. Odbija się to na liczbie klientów w restauracjach i hotelach. Czytając o wzroście kosztów, Polacy weryfikują swoje plany wakacyjne i coraz częściej podejmują decyzje o tym, by np. zrezygnować z wyjazdów. Paradoksalnie więc, im głośniej mówimy o wzroście cen, tym mocniej napędzona jest spirala, która zniechęca nas do wakacyjnych wyjazdów – tłumaczy Hanna Mojsiuk. – Przedsiębiorców zachęcamy do racjonalności. Niezasadne podbijanie kosztów niektórych produktów uważamy za nieetyczne i zdecydowanie się temu sprzeciwiamy – dodaje.