Oddaj głos na nią, a stracisz premię. Przed takim dylematem zostali postawieni koledzy i koleżanki z pracy Sandry. "Dwa dni i jedna noc" to tytuł najnowszego filmu braci Dardenne. Tyle właśnie czasu ma jego główna bohaterka by przeciągnąć głosujących na swoją stronę.
Za twórcę pojęcia prekariatu uważany jest Guy Standing – profesor Uniwersytetu w Bath, który napisał pracę "The Precariat: The New Dangerous Class". Zdefiniował on życie prekarne jako doświadczanie  ciągłej niepewności, bez możliwosci ustalenia długofalowych planów na przyszłość z powodu braku stabilizacji zawodowej. Ten stan w indywidulanym przypadku może być np. wynikiem restrukturyzacji przedsiębiorstwa. Sandra (Marion Cotillard) zostaje zagrożona utratą pracy dlatego, że w jej firmie ktoś musi odejść, a ona jest najsłabszym ogniwem gdyż niedawno przechodziła depresję i wciąż jeszcze odczuwa jej skutki.
 
Jej pracodawca daje Sandrze szansę utrzymania pracy,poddając kwestię jej dalszej przydatności głosowaniu. Nie wystarczy jednak opowiedzieć się za lub przeciw. Szef zastrzega sobie, że wybór za oznacza jednocześnie zrzeczenie się  premii w wysokości 1000 Euro. Jak przekonać kolegów by zrezygnowali z takiej kwoty? To wręcz niewykonalne, a jednak Sandra z pomocą męża postanawia walczyć...   
 
Bracia Dardenne opowiadają zatem o kobiecie na skraju wytrzymałości psychicznej (utrata pracy oznaczać będzie powrót do mieszkania socjalnego i wykluczenie). Sandra z trudem zdobywa się na to by jeździć po mieście i odwiedzać osoby uczestniczące w głosowaniu. Zdaje sobie sprawę z tego, że jej kolegom zależy nie tylko na pieniądzach, ale też nie chcą swą decyzją podpaść przełożonemu (zwłaszcza gdy są zatrudnieni na czas określony), muszą się liczyć ze zdaniem współmałżonka i zwyczajnie wolą zrobić tak jak to zadecyduje większość.  
 
Kamera jest bardzo blisko twarzy kobiety, wchodzi w jej życie, pod koc, którym ona ostentacyjnie przykrywa się by ogrodzić się choć na kilka chwil od rzeczywistości. Czuje się wyobcowana, niepotrzebna, "Nie ma mnie" krzyczy do męża - Manu (w tej roli Fabrizio Rongione). Choć on wyraźnie ją wspiera, też budzi w niej niepewność. Mówi mu,że to chyba koniec ich związku, bo on już nie kocha, a tylko współczuje...  Cotillard sięga do najgłębszych pokładów emocjonalności, przekazuje mimiką i głosem skrajne stany znurzenia i rozpaczy, ale "Dwa dni, jedna noc" to dramat, który daje pewną nadzieję.
 
Przypomina swą fabułą "Dzień kobiet" M.Sadowskiej. W obu filmach obserwujemy bohaterkę przeciwstawiającą się pracodawcy, zdolną do przemiany, potrafiącą  unieść ciężąr zdawałoby się nie do udźwignięcia. Cotiilard otrzymała już wiele nagród za tę rolę (m.in. Europejką Nagrodę Filmową) i niewątpliwie na nie zasłużyła. Co ciekawe już niedługo zoabczymy ją w zupełnie odmiennej kreacji - jako Lady Makbet w ekranizacji słynnego dramatu Szekspira...