Ten spektakl to sceniczna transgresja w najlepszym wydaniu. Ewelina Marciniak, proponuje zabawną, ale refleksyjną podróż poza granice zasad, obyczajów i utartych prawd. Jej „Bzik Ostatnia minuta” (ostatnia w tym sezonie premiera Teatru Współczesnego), może zaskoczyć nawet wytrawnych fanów teatru.

„Bzik tropikalny” fabularnie jest połączeniem dwóch dramatów Stanisława Ignacego Witkiewicza z 1920 roku – "Mister Price'a" oraz "Nowego Wyzwolenia". Spektakl Grzegorza Jarzyny pod takim tytułem, zrealizowany przed 20 laty, był najgłośniejszym chyba debiutem teatralnym tamtego czasu. Po ośmiu sezonach na afiszu „wypadł” z repertuaru TR Warszawa w grudniu 2005 r. 

Ewelina Marciniak to reżyserka ostatnio równie głośna. Choćby z powodu skandalu związanego z wystawieniem inscenizacji „Śmierć i dziewczynę” Elfriede Jelinek we wrocławskim Teatrze Polskim, ale też oczywiście za sprawą wysoko ocenionych przez krytyków spektakli na podstawie współczesnej literatury – m.in. „Morfiny”(na podstawie prozy Szczepana Twardocha. Najnowszy spektakl „Bzik.Ostatnia minuta”, to sztuka napisana przez Jana Czaplińskiego, w której nawiązania do realizacji Jarzyny są obecne.

Bohaterowie przedstawienia, to zblazowani, znudzeni życiem ludzie, którzy lecą do Azji by popróbować czegoś odmiennego. Doznać czegoś, co Witkacy nazywał "dziwnością istnienia". Chcą odetchnąć od cywilizacji i posmakować dzikości, swobody, rozluźnienia rygorów obowiązujących na co dzień w Europie. Jednocześnie jednak Magdalena Wrani-Stachowska, Adam Kuzycz-Berezowski, Konrad Beta, Maria Dąbrowska (i pozostali aktorzy, którzy w tym spektaklu grają), są na scenie sobą.

Są aktorami tego konkretnego teatru, który wykorzystuje budynek przy Wałach Chrobrego razem z Muzeum Narodowym (co ma odzwierciedlenie w dowcipnych dialogach). Poza tym stosując stand-upowe techniki wciągają do inscenizacji widzów (jeden z nich nazwany zostaje Czaszką i służy jako model antropologicznych „pomiarów). Praktycznie cała pierwsza część spektaklu rozgrywa się bowiem w przestrzeni tuż obok widzów oraz między fotelami na widowni. Humor, efektowne kostiumy i precyzyjna scenografia, powodują, że publiczność intensywnie zanurza się w tym tropikalnym nastroju, podbitym jeszcze przez narkotyczno-transową muzykę wykonywaną na żywo przez Maję Kleszcz oraz Wojciecha Krzaka.

Dramat Witkiewicza, napisany z Władysławą Dunin-Borkowską, stał się generalnie pretekstem do pokazania konfrontacji Zachodu ze Wschodem w sferze kulturowej i mentalnej. Dlatego „Bzik” oferuje nam cofnięcie w czasie do momentu odkrycia Ameryki przez Krzyśka Kolumba i próbę żartobliwej analizy tej kwestii niejako ab initio. Szczecińscy aktorzy bardzo sprawnie podjęli groteskową konwencję i wzbogacili ją jeszcze. Spektakl jest przykładem imponującej gry zespołowej i mam nadzieję, że ten jego element (i nie tylko ten) doceni jury konkursu na inscenizację dawnych dzieł literatury polskiej Klasyka Żywa, do którego „Bzik...” został zgłoszony. Po premierze (9 czerwca) i dwóch jeszcze prezentacjach, inscenizacja wróci do repertuaru Teatru Współczesnego jesienią.