Anja Garbarek to bardzo ceniona norweska vocalistka, autorka pięciu płyt, z których ostatnia &#8222;Briefly Shaking&#8221; wydana została w 2005 roku. 26 czerwca tego roku wystąpiła na Dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich (relacja do przeczytania <B><a href= http://www.rozrywka.wszczecinie.pl/imprezy_clubbing_koncerty/relacje/9554/Wieczor_w_innym_swiecie>tutaj</B></a>), kończąc tym samym swą kolejną wizytę w Polsce (obejmującą tym razem cztery koncerty). O godz. 15.00 tego samego dnia spotkała się ze swoimi słuchaczami w EMPiKu w Galaxy, ale niestety nie mogłem tam dotrzeć w tym czasie. Udało mi się natomiast porozmawiać z artystką. Okazałą się ona osobą bardzo sympatyczną, pogodną. Często gestami uzupełniała swoje wypowiedzi. Mimo że niemal co chwila podchodziły do niej jakieś osoby proszące o autograf, wszystkich traktowała z równą życzliwością.
Mieszkałaś trochę czasu w Londynie, w centrum nowoczesnej muzyki, blisko siedziby Twojej wytwórni, uznanych producentów, studiów nagraniowych.... Jednak zdecydowałaś się wrócić do Norwegii. Co się stało ?
Głównym powodem były narodziny mojego dziecka. W Norwegii mam znacznie więcej możliwości by je wychować, więcej osób mnie wspiera. Dlatego z radością wróciłam do domu.

A może Norwegia jest bardziej inspirująca od Wielkiej Brytanii ?
To zupełnie różne kraje. Przede wszystkim w Anglii człowiek jest cały czas atakowany mnóstwem informacji. Boom, boom, boom!! Kiedy chodziłam po mieście miewałam klaustrofobiczne odczucia, w tych wąskich ulicach Londynu ... Tęskniłam za drzewami, wodą, norweskim powietrzem, przestrzenią. Po powrocie do swojego kraju na nowo go odkryłam i doceniłam. W Norwegii mam spokój, ciszę, jestem bliżej natury. To zapewne powoduje, że piszę inaczej.

Powiedz kilka słów o innych swoich inspiracjach... może filmowych ?
Moim ulubionym reżyserem jest Fellini, a absolutnie najlepszym filmem wszechczasów „La Strada. Żona Felliniego Giulietta Masina, która zagrała w nim główną bohaterkę Galsominę, to moja ulubiona aktorka. Z jej twarzy można wyczytać tak wiele emocji ...

Dziedziniec zamku to ciekawe miejsce do grania muzyki Co sądzisz o tym miejscu? Czy często występujesz w takich miejscach ?
Kiedy zobaczyłam ten zamek po raz pierwszy nie mogłam uwierzyć, ze tu własnie mam wystapić, bo to bardzo piękne miejsce. Te dekoraccje...po prostu fantastyczne. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu. Chciałam tylko żeby nie padało i żeby nie było burzy z piorunami. Naprawdę bardzo boję się piorunów (śmiech). Nie grałam jeszcze w takim miejscu...

Czy znasz jakieś polskie słowa ?
Kiedy byłam mała , nie wiem dlaczego prosiłam dziadka by nauczył mnie jak wymawia się po polsku słowo grasshopper . Nie pamiętam dlaczego było to dla mnie tak ważne. Teraz już nie wiem jak ono brzmi ... [w tym momencie otaczające mnie osoby podpowiadają słowo „pasikonik” i Anja je wypowiada]

Czy otrzymałaś jakieś nowe propozycje by stworzyć muzykę do filmu po realizacji muzyki na ścieżkę dźwiękową obrazu „Angel-A” Luca Bessona ?
Aktualnie nie. Nie czuję się kompozytorem muzyki filmowej. To określony gatunek, bardzo wymagający. Przeniesienie emocji jakie są zawarte w obrazie na dżwięki wymaga dużych umiejętności. Myślę, że mogłabym stworzyć jakiś kolejny soundtrack ale raczej wspólpracując z kimś ...
Dziękuję za wywiad.