Choć nagrywa płyty od prawie 20 lat, to naprawdę znany stał się po wydaniu muzyki do pewnego filmu o wampirach. Od tego momentu jego kariera nabrała rozpędu i Jozef van Vissem bardzo często gra na żywo docierając niemal wszędzie. W Polsce był już wielokrotnie, w Szczecinie 5 września po raz pierwszy!
Jozef van Vissem jest Holendrem, ale mieszka w Nowym Jorku. Szersze uznanie zyskał dzięki współpracy ze słynnym amerykańskim reżyserem, Jimem Jarmuschem. Nagrali kilka płyt wspólnie, a stworzona na lutni i innych instrumentach muzyka do filmu „Tylko kochankowie przeżyją” (w 2013 roku) zyskała taką popularność, że dziełami Jozefa zainteresowało się znacznie więcej osób. Wcześniej zaproponowano mu także realizację ścieżki dźwiękowej do gry „The Sims Średniowiecze”, więc jego pozycja w świecie popkultury wciąż się umacnia...

W Szczecinie wystąpił w klubie 13 Muz i był to niedługi, ale za to bardzo intensywny przegląd jeo ostatnich dokonań. Utwory Jozefa van Vissema są dość surowe, bazują na częstych powtórzeniach, „rozciągniętych” arpeggiach. Niewątpliwie w sposobie w jaki gra na lutni słychać hołd dla średniowiecznej ballady, ale też otwarcie na współczesne trendy. Właśnie taka metoda twórcza sprawiła, że van Vissem jest ceniony zarówno przez słuchaczy, którzy preferują muzykę klasyczną, jak też bardziej poszukujących fanów rocka. Tego wieczora wykonał oczywiście kilka instrumentalnych tematów filmowych, ale w drugiej części usłyszeliśmy też jego głos.

Wtedy zaproponował takie kompozycje jak „Detachment” czy „Wherever You will Live I Will Live”, urozmaicając nieco refleksyjny nastrój i dodając swemu przekazowi jeszcze więcej mroku. Pomiędzy utworami mówił niewiele, ale za to po zakończeniu wydarzenia chętnie podpisywał płyty i odpowiadał na pytania. Część widzów skorzystała z tej okazji i zakupiła najnowszy album Jozefa van Vissema „New Lute Music For Film”, by uzyskać na nim autograf. Po występach w Polsce jedzie do Kijowa i Odessy oraz na Białoruś, ale ma też w planach w tym roku występy w Europie zachodniej. Tym bardziej cieszy fakt, że mieliśmy szansę zobaczyć go w naszym mieście.