Wielka Bitwa Szczecińska vol.2, czyli druga edycja wolno stylowego boju o Szczecin, miała miejsce 15 grudnia w Starej Cynkowni. Na bitwę na rymy przyjechali ludzie z całej Polski, aby zaprezentować się oraz pokibicować. W Starej Cynkowni pojawiły się osoby z Koszalina, Drawska Pomorskiego, Miastka, Gdańska, a nawet z Warszawy i Białegostoku! 12 godzin jazdy w jedną stronę nie odstraszyło miłośników freestylu.
Wielka Bitwa Szczecińska odbyła się po raz drugi w naszym mieście. Pierwsza edycja miała miejsce także w lokalu przy ul. Kolumba 4, który rok temu nosił nazwę „Muzyczna Fabryka”.

Imprezę poprowadził Orzeu, który jest reprezentantem grupy Projekt Nasłuch, a w jury zasiedli: Emote, Jimson oraz RDI. W bitwie na rymy uczestniczyli doświadczeni zawodnicy, a także rządne sukcesu „młode koty”.

Najpierw MC wybierali numer pod którym krył się temat na jaki będą rymować, następnie mieli minutę, aby przy bitach granych przez didżeja Falcona oraz didżeja Ace, wyrzucić z siebie rymy na dany temat. Po występie, drugi MC rapował na inny wylosowany przez siebie temat. Na koniec freestylowcy toczyli między sobą bitwy na słowa, próbując udowodnić swoją wyższość nad rywalem. Np. pytaniem „co to za Smok co nie zionie ogniem?”, skierowanym podczas jednej z walk do Smoka – reprezentanta Szczecina.. Tematy były zróżnicowane: kawa, potańcówka w remizie, szósty zmysł i inne. Po pierwszej rundzie udało mi się porozmawiać z Embi – reprezentantem Bydgoszczy, który przeszedł do kolejnej rundy. „Uważam, że był to bardzo wyrównany pojedynek. Dzisiejszej nocy liczę na Bydgoszcz!” – powiedział z uśmiechem na twarzy. Ćwierćfinał otworzył Roka wraz z Pogo, którzy rymowali między innymi na temat mlecznej przygody, kocich łbów. Jury zdecydowało jednogłośnie, że tą bitwę wygrał Pogo. Kolejne bitwy doprowadziły do półfinału, który rozpoczął się przed godz. 1. W tej rundzie MC rymowali między innymi na temat letniej miłości, zeszytu rymów, gorącej wiosny. Raperzy prezentowali podobny poziom umiejętności, dlatego w półfinale widzieliśmy kilka dogrywek. Poziom był wysoki! Publiczność dzielnie dopingowała każdemu z występujących. Stojąc w tłumie pod sceną zapytałam kilku bawiących się osób, kto jest ich faworytem. „Według mnie wygra Pogo. Jest najlepszy! Zresztą ma duże doświadczenie w sztuce rymowania, ponieważ freestyluje od dawna” – usłyszałam od Arka, studenta Politechniki Szczecińskiej. „Nie, nie! Wygra na pewno Fakir! Ze wszystkich uczestników najlepiej składa rymy.” – wtrącił chłopak stojący obok. Zdania publiczności były zróżnicowane. Jury miało ciężki orzech do zgryzienia. Ostatecznie po wielu dogrywkach Wielką Bitwę Szczecińską wygrał Pogo – reprezentant Białegostoku. Wygrał on w finale z Mełcinem z Bydgoszczy, który zajął drugie miejsce. Tuż za nim znalazł się Puoć reprezentujący Dziekanów, a miejsce czwarte zajął Fakir ze Szczecina, który wchodzi w skład ekipy Iniemamocni.

Między rundami były półgodzinne przerwy w trakcie których niektórzy freestylowali na parkiecie, przygotowując się do kolejnych starć. Pomiędzy walkami odbyły się również dwa koncerty. Przed godz. 23.30 na scenie pojawiła się grupa Projekt Nasłuch w składzie Jimson, Orzeu, RDI. Chłopaki wraz z didżejem Ace oraz Sprint Band zawładnęli sceną. O godz. 1, po częściowym ćwierćfinale wystąpiła ekipa Wieszocochodzi, w składzie: TeTris, Pogo, EsDwa, didżej Tort. Warto wspomnieć, iż TeTris i Pogo to cenieni uczestnicy i zwycięscy wielu bitew freestylowych. Nikt nie wygrał tylu walk co TeTris, dlatego jest on uważany przez wielu za najlepszego polskiego freestylowca. Obydwie grupy koncertowały około godziny.

Niestety Wielka Bitwa Szczecińska nie obyła się bez mniejszej bitwy na pięści. Pierwsze przepychanki miały miejsce w trakcie koncertu ekipy Projekt Nasłuch. Na szczęście ochrona zareagowała dość szybko. Kolejna, większa bitwa na pięści rozpoczęła się przed finałem freestylowców. Ochrona starała się jak najszybciej wyprowadzić z lokalu sześciu agresywnych chłopaków. Największa bójka zaczęła się na schodach, dlatego ciężko było nawet wydostać się ze Starej Cynkowni. Dało się słyszeć chamskie teksty walczących (tym razem nie na rymy) oraz krzyk rozhisteryzowanych dziewczyn dzwoniących po policję. Dzięki stromym schodom ekipa szybko sturlała się w dół i dokończyła swoje porachunki na zewnątrz.

Tej nocy mieliśmy okazję zobaczyć bitwę na rymy na wysokim poziomie. Oryginalne i niepowtarzalne style MC rozgrzewały publiczność, a jury wprawiały w zakłopotanie. Szkoda tylko, że imprezom hip-hopowym w naszym mieście najczęściej towarzyszy policja. Chyba niektórzy nie zrozumieli, że miała to być bitwa na rymy, a nie na pięści…