Jak w każdą środę, jeden z najciekawszych punktów na szczecińskiej mapie klubowej- CityHall, wypełnił się jamajskim brzmieniem i jego amatorami. Nad gramofonami czuwali rezydenci Miasta Reggae- Olah i Trolu. Tym razem na ich zaproszenie w CityHallu wystąpiła wrocławska grupa Natural Dread Killaz. Zespół uważany jest za reprezentanta czołówki polskiej sceny raggamuffin/dancehall.jungle. Trójka nawijaczy- Mesajah, Paxon, Yanaz, z czego pierwszy z nich szykuje się do nagrania solowego albumu, ma też za sobą support przed Sizzlą.

Zanim na scenie pojawiło się NDK, parkiet był już zapełniony. A to dzięki selekcji Olah i Trola. Płynące z konsolety dźwięki nie pozwalały usiedzieć w miejscu. Luciano, Gentleman, Tanya Stephens ze swoją interpretacją popularnego riddimu „Dr Darling Riddim”- „It`s a pitty”. Trochę polskiego reggae- w tym Pablopavo, Vavamuffin ze swoim hymnem „Jah jest prezydentem”.

Wrocławscy nawijacze rozpoczęli swój występ kawałkiem „Budzisz się rano”- jednym z popularniejszych na ich pierwszej płycie „Naturalnie”. „Uwierzyć w siebie”- rootsowy utwór o bardzo pozytywnym przekazie, nie pozostawił szczecińskiego massive`u obojętnym. Teksty piosenek NDK nie były obce tym, którzy przybyli do Miasta Reggae tego wieczoru. Autorska „Biba”- przeciętny, choć lansowany jako sztandarowy utwór zespołu, nie doczekała się pull up`u. Zdziwiło to bardzo Paxona, który zaczął w niezbyt wyszukany sposób uświadamiać szczecińską publikę, że przy „dobrym” kawałku należy zawołać „pull up”. Nie przyjął do świadomości, że „Biba” niekoniecznie na takie zawołanie musi zasługiwać... Gdy NDK wykonywali „Jedną miłość”, brakowało tam autora najmocniejszej zwrotki, dzięki której kawałek ten przyzwoicie brzmiał. Zwrotkę tą wykonał Yanaz, oczywiście wokalnie „nie dorastający do brody” (jak to określił jeden z uczestników imprezy, wspominający Miasto Reggae z 9 kwietnia b.r.) jej prawowitemu autorowi- Ras Lucie.

NDK pominęli podczas koncertu utwory takie jak „Mafija” czy „Blades”, tchnące radykalnym antyklerykalizmem- „niech Watykan płonie za wszystkie swoje zbrodnie”. Temat zbyt kontrowersyjny jak na „bibę”? A może sam temat przerósł autorów? „Blades” nie pojawia się na koncertach NDK już od kilku lat.

Po występie, który na długo nie pozostanie raczej w pamięci szczecińskiego massive`u, doszło do kłótni pomiędzy członkami zespołu, braćmi Paxonem i Mesajahem. Dość brutalnej zresztą. NDK pokazali więc, co w praktyce oznacza „Jedna miłość”. W atmosferze kłótni postanowili nawet zakończyć współpracę i rozwiązać zespół. Czy na dobre, czy to tylko alkoholowy afekt? Być może lepiej zapytać inaczej- czy rozpad grupy byłby wielką stratą dla polskiej sceny reggae? Grupy, której członkowie zachowaniem przypominają upojone gwiazdy, a prawdziwym gwiazdom polskiego reggae nie dorastają do brody...