Szczecin – miasto, które znacie lepiej lub gorzej, miasto, które lubicie mniej lub bardziej, miasto, którego już nie ma. Zapraszam na fascynujący, ale dla wszystkich miłośników Szczecina, bardzo trudny spacer z Romanem Czejarkiem.
Czy można tęsknić za czymś czego nigdy się nie poznało, nie doświadczyło? Czego z pewnością nie poznamy? Okazuje się, że tak. To taka tęsknota, która ciągnie do czegoś, co z jednej strony jest całkowicie obce, a z drugiej zadziwiająco bliskie sercu. Bo patrzysz na zdjęcia, analizujesz krajobraz, otoczenie i myślisz „znam to”, ale – chociażbyś mieszkał w sąsiedztwie – nigdy tam nie pójdziesz. To miejsce już nie istnieje.

Słodko – gorzka książka o Szczecinie
To jedna z trudniejszych recenzji, które przyszło mi napisać. Nie z powodu jakości książki, ale ze względu na emocje jakie wywołała. Mowa o albumie „Szczecin, którego nie ma” autorstwa Romana Czejarka, wydanego przez Dom Wydawniczy Księży Młyn.

Zacznijmy od kwestii technicznych – są łatwiejsze. „Szczecin, którego nie ma” to naprawdę ładne, czytelna propozycja. Wysokiej jakości papier, twarda oprawa. W środku archiwalne zdjęcia, każde opisane. Same notatki nt. fotografii są zwięzłe i dokładne - dowiemy się z nich m.in. z jakiego okresu pochodzi dane zdjęcie, co przedstawia, jak wcześniej nazywała się zaprezentowana ulica/ okolica, kto zrobił dane zdjęcie i jaka była historia danego obiektu. W kilku linijkach mamy zarys przeszłości. Natomiast same fotografie są niezwykle ciekawe – część z nich kompletnie mi nieznane. Roman Czejarek na nieco ponad 160 stronach pokazał jak Szczecin się zmieniał – począwszy od XIX wieku, aż do czasów nam współczesnych.

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że książka jest dwujęzyczna - pod zdjęciami znajdziemy notatki zarówno w języku polskim jak i niemieckim. Mając na uwadze historię naszego miasta to pewnością przyciągnie także czytelników związanych ze Szczecinem, którzy posługują się tylko językiem niemieckim.

Znasz te miejsca, zobacz jak się zmieniły
I tak na stronach znajdziemy m.in. dzisiejszą ul. Energetyków i wjazd do miasta (dziś to miejsce wygląda zdecydowanie inaczej), stary i nowy Most Kłodny (na jednej fotografii!), plac, na którym powstaną dobrze nam znane Wały Chrobrego, pomniki (wiedzieliście, że na cokole przed katedrą niegdyś stał Carl Löwe? A w miejscu Mickiewicza pomnik cesarza Fryderyka III?), których już nie ma (a były imponujące), panoramę starego miasta z ok. 1930 roku (która chyba wywołuje największy żal), krzywe domy czy już mniej nam odległe kino kosmos, albo popularny „grzybek” - miejsce spotkań.

I tutaj zaczyna się kłopot. Z jednej strony chciałabym Wam powiedzieć – to obowiązkowa pozycja, książka na długie wieczory, bo chociaż treści jest tam stosunkowo niewiele, to oglądanie/analizowanie zdjęć przeciąga się w długie godziny. To książka, która zabierze Was w długą, wzruszającą podróż po mieście, które było piękne. No właśnie, było. Bo to jest druga strona medalu. Chociaż lubię nasze miasto, jestem z nim mocno związana, wiem że jego urok, urodę zabrały wydarzenia z lat 1939 – 1945. Ratunek nie przyszedł w okresie PRL-u.
Miasto, które zachwycało

Szczecin wiele stracił, dlatego otwarcie muszę powiedzieć – to książka dla ludzi o mocnych nerwach, fanów Szczecina, którym nie pęknie serce podczas lektury. Jeśli mówię o Tobie – kup tę książkę i poznaj Szczecin z przeszłości, miasto, którego nie ma, ale które zachwycało. I oby ta podróż skończyła się tylko na tęsknym marzeniu „a gdyby tylko tak móc, chociaż na godzinę przenieść się do tego miasta, zobaczyć je ‘na żywo’”.

W najbliższym tygodniu zaplanowano aż dwa spotkania z autorskie z Romanem Czejarkiem. O Szczecinie, którego już nie ma znany dziennikarz opowie w czwartek, 23 lutego, w 13 Muzach i dzień później w Klubie Delta przy ul. Racławickiej 10. Oba spotkania rozpoczną się o godz. 18:00. Wstęp jest bezpłatny. Szczegóły tutaj


Tak wygląda okładka książki "Szczecin, którego nie ma" Romana Czejarka