Należała do grona najbliższych współpracowników „Łupaszki”, ale w pamięci nikt nie ma już odważnej łączniczki AK z czasów wojny i tzw. drugiej konspiracji. Pamięć o niej to wspomnienie o bezwzględnej zdrajczyni, która chwaliła się tym, że „za porcję lodów w więzieniu wydała ośmioosobową bojówkę”.

Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” - te słowa napisała krótko przed swą śmiercią Danuta Siedzikówna, ps. „Inka”, siedemnastoletnia sanitariuszka, działaczka AK. Ta młoda dziewczyna, w 1946 roku została ujęta przez UB. Po ciężkim i brutalnym śledztwie oraz pokazowym procesie wydano wyrok - „Inkę” postawiono przed plutonem egzekucyjnym. Za jej śmierć winę ponosi jedna z najbliższych współpracowniczek „Łupaszki” - Regina Mordas-Żylińska.

Nikt nie wierzy, że "bohaterka" sypie

„Regina” - bo pod takim pseudonimem działa Mordas-Żylińska – była łączniczką AK w czasie drugiej wojny światowej. Na nieszczęście działała także po wojnie, w tzw. drugiej konspiracji. Należała do najbardziej zaufanych współpracowników „Łupaszki”, który uhonorował ją „złotym sygnetem V Brygady” - zaledwie kilku współpracowników mogło pochwalić się takim wyróżnieniem.

W 1946 roku „Regina” została aresztowana w Gdańsku. Postawiła na współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa, od tej pory wydawała swoich towarzyszy na śmierć. Na pierwsze „efekty” współpracy członkowie podziemia nie musieli długo czekać. W Gdańsku wpadła „Inka” i „Zagończyk”. Kto ich wsypał? Nawet, gdy podejrzenia padły na „Reginę” nikt nie mógł w to uwierzyć.

Wszyscy mieli do niej bezgraniczne zaufanie [...] nikt nie przypuszczał, że właśnie ona zacznie sypać. Kiedy wśród nas zaczęły się aresztowania, cień podejrzeń na nią padł, ale mimo wszystko nie mogliśmy uwierzyć. - wspominała Janina Smoleńska „Jachna”, koleżanka z oddziału. W zdradę „Reginy” nie wierzył także „Łupaszko” .

Prawda czy fałsz- dla niej nie miało to znaczenia

Ale ona zdradzała. Życie po życiu, wystawiała UB. Ubowcy zawozili „Reginę” na tereny, gdzie działali ludzie „Łupaszki”, zabierali ją na obławy. Gdy ta się nie udała ich „przynęta” czekała aż żołnierze podziemia się pojawią. Gdy się pojawiali wystawiała ich, jeden po drugim.

Z pozostałych dokumentów wynika, że „Regina” ujawniła całą siatkę. Pisała szczegółowe charakterystyki, dostarczała zdjęcia. Była niezwykle przydatna dla UB - jako łączniczka doskonale znała siatkę konspiracyjną, docierała do dowództwa podziemia.

A gdy nie miała już więcej do powiedzenia – zmyślała. Tylko po to, by wciąż czuć się potrzebna. Na podstawie jej doniesień zlikwidowano 120 punktów i melin podziemia. Aresztowano szereg działaczy – w tym także tych ze szczebla kierowniczego oddziału „Łupaszki”. Zlikwidowano wielu działaczy AK.

W notatce nt. „Reginy” można wyczytać: „Od roku 1950 nie jest utrzymywany z nią kontakt, jedynie w sporadycznych wypadkach. W czasie takich rozmów sama wyraża chęci, aby zlecić jej nawiązanie kontaktu z byłymi działaczami bandy „Łupaszki” twierdząc, że potrafi się jeszcze z nimi domówić”.

Szantażowana przez AK?

W drugiej połowie lat 50. XX wieku Regina mieszkała w Szczecinie przy ul. Sławomira 20, prowadziła z rodzicami sklep. W lipcu 1957 roku doniosła SB, że jest szantażowana przez dawnego towarzysza z konspiracji, Mieczysława Potockiego. Przyszedł do niej do mieszkania z dwoma mężczyznami, zażądał od niej 8 tys. zł, – miała dać im pieniądze za to, że poprzednio ich wsypała. Dała 6 tys. zł, a oni mieli wrócić po resztę. Niespełna rok później, w kwietniu 1958 roku zgłosiła, że do jej sklepu przyszła Maria Wasiłojć, matka Janiny Smoleńskiej. W sklepie miała przebywać dłuższy czas, a po kilku godzinach od jej wyjścia do sklepiku miało przyjść dwóch mężczyzn, którzy zażądali od niej 15 tys. zł – mówiąc, że to za stare sprawy AK. Przypuszczała, że to matka byłej koleżanki z oddziału mogła ich przysłać. Powiedziała, że w tej sprawie musi porozmawiać z kierownictwem, że wybiera się do Warszawy, albo Sopotu, by odszukać kogoś z kierownictwa. Zaznaczyła także, że zna w Szczecinie ludzi „Łupaszki”, wskazała nawet osobę, u której może znajdować się punkt kontaktowy.

Według doniesień „Reginy” szantażyści pojawiali się u niej co jakiś czas, żądając coraz to wyższych sum. Po tych zeznaniach aparat bezpieczeństwa zaczął ją obserwować. Szantażystów nie dostrzeżono. Było natomiast manko, które powstało w wyniku częstych odwiedzin w lokalach rozrywkowych. Jej ostatnią bronią, po którą sięgnęła były akta brygady „Łupaszki”. Zgłosiła władzom, że wie, gdzie zostały zakopane. Kłamała. Współpraca z SB definitywnie została zakończona pod koniec 1958 roku.

Celowo potrącona?

Regina Mordas-Żylińska (w Szczecinie posługująca się nazwiskiem męża – Perlińska) zmarła w Szczecinie 2 lipca 1970 roku, mając 46 lat. Krążyła plotka, mówiąca o tym, że została celowo potrącona samochodem, albo znalazła się pod kołami auta w akcie desperacji. Według jej syna, zmarła na raka. Regina Perlińska została pochowana na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Z dala od kwatery zasłużonych.

Ona wszystkich wydała, wielu na śmierć. Mam wrażenie, że chciała żebyśmy zginęli, wtedy nie miałaby świadków swego upadku. – mówiła Janina Smoleńska.

 

 

Na podstawie: : E. Wnuk, Zdrada ma twarz „Reginy”, [w:] Szczeciner. Magazyn miłośników Szczecina, nr 1, 2011.  

 

Zobacz też: 

Porwać samolot. I na zachód

Czy rzeźnik z Niebuszewa istniał?

Największa afera kryminalna powojennego Szczecina

Matkobójca, któremu współczuli