Wrocław, to miasto wielu krwawych tajemnic. Czytelnicy książek Marka Krajewskiego wiedzą o tym nie od dziś. Teraz dołączą do nich wielbiciele filmowych kryminałów, bo od kilku dni na ekranach kin (m.in. Multikina) zobaczyć można „Sługi Boże” w reżyserii Mariusza Gawrysia.
Upadek z wieży

„Edith Kronenberg, piękna, wykształcona i skazana na sukces obywatelka świata, ściśnięta skórzanymi rzemieniami za kostki, nadgarstki i szyję, po raz nie wiadomo który zmierza – w wirtualnym świecie – do niskich czarnych drzwi bez klamki zatopionych w grubym murze z cegieł..” Taki opis znajdujemy na pierwszej stronie książki „Sługi Boże”, sygnowanej przez Adama Formana. Kiedy zajrzymy w obwolutę dowiemy się, że pod tym pseudonimem kryją się czterej panowie: Mariusz Gawryś, reporter Piotr Głuchowski, pisarz Paweł Goźliński i scenarzysta Maciej Strzembosz. To przedsięwzięcie artystyczne było zatem starannie zaplanowane i dlatego efekt w postaci powieści i filmu, pewnie zainteresuje wielu fanów gatunku.

 

Atrakcyjna agentka

Edith to młoda chórzystka, która spada z Mostka Czarownic, łączącego dwie wieże pewnego, starego wrocławskiego kościoła w centrum miasta. Okoliczności tego wypadku próbuje wyjaśnić komisarz Warski (w tej roli Batłomiej Topa), a obok niego widzimy policjantkę przysłaną z Berlina. To Ana Witesch (Julia Kijowska). Ta atrakcyjna, niekonwencjonalna agentka znalazła się jednak w Polsce nieco wcześniej. Przyjechała do Wrocławia w związku z tajnym dochodzeniem, które dotyczy machinacji wokół majątku Kościoła (o czym komisarz nie wie).

 

Nie zrobiliście lustracji

W tym samym czasie do miasta dociera również wysłannik watykańskiego banku (Krzysztof Stelmaszczyk), a zatem sprawa bezsprzecznie jest bardziej złożona niż pozornie by się wydawało. W dodatku Warski nabiera uzasadnionych podejrzeń, że ktoś wysoko postawiony, patrzy mu na ręce i utrudnia śledztwo. Widz, który oczekuje, że „Sługi Boże” to fabuła bazująca na antyklerykalnej idei, piętnująca bogatych, sytych i mało duchowych księży, będzie zaskoczony, bo realizatorzy filmu, wybrali jednak nieco szerszy kontekst społeczno-polityczny. „Nie zrobiliście lustracji. Macie dawnych agentów Stasi, którzy pracują dla nas” mówi Ana, dosadnie i trafnie, określając, to co dzieje się w Polsce po transformacji systemowej.

 

Więcej mroku

Byli ubecy nadal rozdają karty i zgarniają profity, korzystając z „przychylności” nowego układu. Komisarz Warski, który już nie raz miał kłopoty z powodu domniemanego przekroczenia swoich uprawnień, musi zatem znów sięgnąć po radykalne środki by pokonać przeciwnika... Można zatem ten film postawić obok „Czerwonego Kapitana” – słowackiego thrillera, z udziałem Macieja Stuhra (obrazu także łączącego politykę z religijnym wątkiem). Jednak w tym przypadku otrzymujemy więcej mroku i ciekawych ról żeńskich – oczywiście ze wskazaniem na Kijowską, ale Małgorzata Foremniak jako nieobliczalna pani psycholog, też jest dobra.

 

Reżyser dedykował film „mojemu miastu” i faktycznie Wrocław jest mocno widoczny w tym obrazie. To jeszcze jeden atut tego sprawnie zrealizowanego, choć momentami trochę zbyt przewidywalnego, dzieła...