Szczecińskie kluby wraz z agencją Musicbath zafundowali niespodziankę imprezowiczom z okazji Halloween – powstał bilet o wartości 10 PLN, który upoważniał do wstępu do 16 lokali w naszym mieście. Na liście znalazły się:
Apartament (ul. Sienna 7),
B-52 (Deptak Bogusława 8),
Barrel Club (ul. Śląska 12),
Brama Jazz Cafe (Hołdu Pruskiego 1),
Champions Club (al. Wyzwolenia 18-20),
Club 77 (ul. Bohaterów Warszawy 34/35),
Free Blues Club (ul. Powstańców Wielkopolskich 20),
Grand Cru (Deptak Bogusława 9),
Intro (al. Jedności Narodowej 11),
Kontrasty (ul. Wawrzyniaka 7a),
Mezzoforte (Deptak Bogusława 9),
Pinokio (ul. Sikorskiego 29),
Pomiędzy Cafe Club (ul. Sienna 9),
Stara Cynkownia (ul. Kolumba 4),
Tabu Music Club (ul. Wyzwolenia 63),
Tiger Club (ul. Felczaka 9).

Redakcja wSzczecinie.pl postanowiła sprawdzić jak wygląda nocny clubbing w Szczecinie. Czy w każdym lokalu było podobnie? Czy od zmierzchu do świtu można zwiedzić 16 klubów? Czy frekwencja imprezowiczów wszędzie była taka sama? Powoli… Powoli… Zaraz wszystkiego się dowiecie.

Spotkanie integracyjne rozpoczęliśmy na Pomorzanach, a pierwszym naszym celem stała się Stara Cynkownia w której zagrały grupy: CHIAVE, LOVE AND OTHERS DEMONS oraz HALCYONE. Nie spotkaliśmy tutaj poprzebieranych imprezowiczów, a frekwencja uczestników zabawy była średnia. Może dlatego, że na zegarze wybiła godz. 22… Wyszliśmy i spacerkiem dotarliśmy do Apartamentu. W środku zaskoczyła nas ilość bawiących się osób – wszystkie loże pozajmowane, pełen parkiet, kolejki do baru. Następnie zaszliśmy do Pomiędzy, gdzie także z minuty na minutę przybywało coraz więcej gości. Kolejnym naszym celem była Brama Jazz Cafe, w której za konsoletą pojawił się Dj Koval. I tu również frekwencja była dość wysoka, ale w momencie, w którym zaszliśmy do lokalu parkiet był jeszcze pusty. Zostaliśmy więc tam jakiś czas, posłuchaliśmy muzyki i ruszyliśmy dalej. Następnym lokalem do którego przyszliśmy był Champions Club. Po raz kolejny przygotowaliśmy się na tłum imprezowiczów. Tu jednak tylko trzy osoby bawiły się na parkiecie, a niemal wszystkie loże były wolne. Może bawiący się wybrali Intro, ponieważ kiedy tam zaszliśmy, ciężko było przejść z szatni na parkiet. Ludzi było mnóstwo! I był to lokal, gdzie spotkaliśmy najwięcej diabełków, wilkołaków oraz innych strachów. Nasza droga poprowadziła na deptak. Tutaj odwiedziliśmy Mezzoforte, w którym tej nocy wystąpił duet 3 CHANNELS, B-52 oraz Grand Cru Club. We wszystkich miejscach było tłoczno, wesoło, a co najważniejsze – straszno. Na deser pozostawiliśmy sobie Club77, gdzie bawiliśmy się do pierwszych dziennych autobusów/tramwajów. Chyba nie tylko my postanowiliśmy zakończyć swój clubbing w „siódemkach”, ponieważ i tutaj ludzi nie brakowało.

W podsumowaniu nawiążę do wspaniałego wystroju, który posiadał prawie każdy odwiedzany przez nas lokal. Pajęczyny, balony, wycięte duchy z papieru – wszystko to tworzyło niesamowitą atmosferę. Czuło się, że to 31 październik…że to Halloween!

Niestety nie udało nam się odwiedzić innych miejsc, dlatego z niecierpliwością czekamy na Wasze recenzje i opinie. Do zobaczenia za rok na kolejnym Halloween! Bu!

[wideo1]