Piątkowy wieczór część Szczecinian spędziła na rytualnym wypędzaniu zimy. Burzliwego obrzędu dokonały trzy zespoły szamanów: Annalisa, The Chiave i Heroine.
O dziewiętnastej zabrzmiały pierwsze grzmoty i wśród błysków oświetlenia na scenie ukazała się grupa Heroine. Zgromadzona publiczność siedziała przy stolikach (miejmy nadzieję, że to było wynikiem onieśmielenia), a do cyklonu dźwięków zbliżyło się jedynie kilku śmiałków. Młodzi czarownicy grali w stylu przynoszącym na myśl muzyczne poczynania Green Day. Brzmienie trzech gitar, perkusji, dwóch wokalistów jak na młody zespól było poprawne, choć niedopracowano akustyki – szum gitar zaburzał słyszalność wokalistów. Dajcie spokój, żeby tak siedzieć na krzesłach. Przyłojmy – tak brzmiało zaklęcie skierowane do widowni. Poskutkowało – wraz z kolejnymi utworami pod sceną pojawiały się kolejne osoby, szkoda jednak, że ciężko było wszystkich zbudzić ze snu zimowego.

Odegrane z radością, pozytywne, wręcz wiosenne dźwięki rocka z domieszką punk’u - roztopiły pierwsze śniegi. Następni na scenie ukazali się muzycy z włoska nazwanej grupy – The Chiave. Klucz czy też Istotny element zagrali osiem utworów – o dwa więcej niż ich poprzednicy. Screamo, hardcore, rock – oto elementy ich rozgrzewającej mikstury, która zapewne obudziłaby każdego rykiem iście niedźwiedzim. I fakt, pod sceną pojawili się kolejni zwolennicy mocnej muzyki. Utwory This Time, Game That We Call Life zagrane żywiołowo, dziko, z krzykiem przeplatanym melodyjnym wstawkami można powtórnie przesłuchać na stronie (http://www.myspace.com/thechiave), o której dumnie głosił baner przywieszony przed występem zespołu. The Chiave zatrzęśli Słowianinem w posadach, doprowadzając cały klub do dudnienia, wrzenia i… ogłuszenia.

Nadszedł czas na przeAnnalisowanie nadejścia wiosny przez kolejnych szamanów, znanych również z urodzin portalu Szczecinie.pl. Na scenę wyskoczyła czarno – różowa postać – koryfeusz zespołu i rozpoczęło się Piekło prawdy. Wokalista Jiloo, ubrany w różową koszulkę, z nową, czarną fryzurą oraz pasją i mimiką twarzy, której nie powstydziłby się curandero z najgłębszych zakątków dżungli, zgodnie z tradycją, dał pokaz swoich umiejętności magicznych. Annalisa zagrała żywiołowo i z pasją, udowadniając po raz kolejny swój kunszt. Zamki na piasku – cover Lady Punk, Mtv, Międzyczas, Tora Tora poprzedzona wstępem z utworu Metallicy, Niedoskonałość, Król Pik – trzy wokale, śpiew, krzyk, zgrywy a zarazem profesjonalizm, przebojowe a równocześnie mocno gitarowe riffy i rytmiczna perkusja dopełniły rytuału Dnia Wagarowicza. Szkoda, że do końca obrzędu wytrwało stosunkowo mało osób. Trzeba przyznać, że wiosna wybrała niezbyt stosowny moment na nadejście, jakoże wiele osób tego dnia przygotowywało się do Świąt Wielkanocnych.

Była już prawie godzina dwudziesta druga, i na sali zostali najbardziej wytrwali miłośnicy muzyki. Chodźcie, zagramy dla pustej sali – zabrzmiało zaproszenie Annalisy, po którym na scenie zrobiło się tłoczno. Rytuał sięgnął pełni, muzyka, muzycy i słuchacze zjednoczyli się i zagrali razem i… oto mamy wiosnę.