Istniejący od 1994 roku, bardzo ceniony na niezależnej polskiej scenie zespół Mordy zagrał w czwartek w klubie Alter Ego. W czasie 13 lat działalności ta pochodząca z Sopotu grupa nagrała cztery płyty. Ostatnia „Antrology” wydana została trzy lata temu. Przez ten czas kilka razy zmieniał się skład zespołu i liczebność. Aktualnie jest to trio, które tworzą Bartłomiej Adamczak (perkusja), Marcin Zabrocki (klawisze, vocal) - Grzegorz Welizarowicz (bas, , gitara, wokal, sample).
Ten niewielki skład stworzył na scenie bardzo energetyczny, mocny przekaz muzyczny, łączący w sobie elementy dub, punka, noise i klasycznych rockowych brzmień przefiltrowanych przez improwizacyjne umiejętności muzyków. Pojawił się też jeden utwór, który został nazwany przez autorów „kowbojskim” i był to bodajże najspokojniejszy fragment całego występu. W sumie widzowie otrzymali dawkę soczystego, interesującego grania i choć tego dnia nie było ich wielu, to z pewnością ci którzy zdecydowali się odwiedzić Alter Ego otrzymali to czego oczekiwali, a nawet coś więcej bo zespół zagrał kilka nowych utworów, przygotowywanych do wydania w przyszłości.

Kiedy pisze się o muzyce tworzonej przez Mordy przywoływane są takie nazwy jak Velvet Underground czy nawet Frank Zappa i jest to twierdzenie nie pozbawione podstaw. Mi jednak, głównie za sprawą brawurowej gry Marcina Zabłockiego na klawiszach, przychodzi na myśl inny klasyczny zespół z lat 60-ych – Vanilla Fudge. Może to porównanie daleko idące, ale Mordy niejako potwierdziły, że inspirują się starym dobrym rockiem wykonując na koniec koncertu (na bis) utwór Tadeusza Nalepy (w związku z jego odejściem przed kilkoma tygodniami). Jednak najważniejsza część występu nastąpiła trochę wcześniej. Grzegorz Welizarowicz opowiedział wtedy o człowieku, którego zdjęcie stanowiło główny element choreografii sceny. Był nim Adam Juniewicz, który jako bębniarz występował kiedyś właśnie z Mordami, Chlupotem Mózgu i wieloma innymi grupami z Trójmiasta, był humorystą, człowiekiem Natury, alpinistą, ratownikiem pływackim i przyjacielem zespołu. Zginął podczas wyprawy w okolice Brandon Creek w Irlandii w ubiegłym roku. Zespół wykonał utwór „Nature Boy” poświęcony właśnie Adamowi - wielowątkową kompozycję pełną pasji i napięcia, niewątpliwie przekonując chyba wszystkich jak duży potencjał twórczy tkwi w tej muzyce.