Podobnie jak inni pracownicy, przychodzi do „pracy” na całe osiem godzin od poniedziałku do piątku. Nigdy nie narzeka, często merda ogonem, odwiedza biurka wszystkich zatrudnionych i przede wszystkim jest specjalistą od poprawiania humoru. Pies w biurze to skuteczny sposób na rozładowanie stresów, a po czasie okazało się, że pozytywnie wpływa też na wizerunek firmy.
Studio graficzne AM mieści się w wielkim biurowcu, na którym widnieje wyraźny zakaz wprowadzania psów. Dzięki uprzejmości właściciela budynku, udało się jednak zrobić wyjątek i Sansa – pies znaleziony w rowie – od lat przychodzi ze swoimi Panem i Panią do biura. I to na cały etat!

Wzięli ją z ulicy – teraz to najlepszy pies biurowy na świecie
Sansa znaleziona została z matką i rodzeństwem przy ulicznym rowie – zaniedbana, brudna i głodna. Ktoś przygarnął zwierzaki i wystawił ogłoszenie na Facebooku.

- Zupełnie tego nie planowaliśmy – opowiadają właściciele Studia Graficznego AM. – Gdyby nie to, że zmiękło nam serce, gdy zobaczyliścmy jej smutny pyszczek, nie pomyślelibyśmy o psie. Dużo pracujemy, często zostajemy po godzinach w biurze – zwierzak wydawałby się bardzo nieodpowiedzialnym pomysłem - ale Sansa znosi to wszystko cierpliwie i nie sprawia kłopotów. Teraz nie wyobrażamy sobie studia i życia bez niej.

Zdjęcia z Sansą często są pretekstem do tworzenia ciekawych wpisów na profilu firmowym. Dzięki Facebookowi ten psiak znalazł dom, a teraz śmiało pozuje do zdjęć i urozmaica wpisy w mediach społecznościowych.


Pies łagodzi obyczaje i sprawia, że wszystkie spotkania biznesowe przebiegają inaczej niż zwykle

Pozytywny wpływ obecności psa odczuwają pracownicy biura, którzy odrywają się od czasu do czasu od swoich obowiązków, bo zwierzak zaprasza do zabawy czy pieszczot. Czy się chce czy nie, uśmiecha się mimowolnie, puszcza złą energię i choć na chwilę odpręża – jak w domu. Sansa wpływa także pozytywnie na klientów, którzy przychodzą zestresowani na „poważne biznesowe rozmowy”.

- Na co dzień obserwujemy jak pies łagodzi obyczaje. Gdy klient przychodzi na umówione wcześniej spotkanie, np. w sprawie zaprojektowania logo, często jest spięty – nic dziwnego, chodzi o przyszłość jego firmy. Wtedy rozmowa nie przebiega naturalnie. U nas już u progu każdy gość witany jest przez merdający ogon i wszystko toczy się zupełnie inaczej! - opowiadają właściciele Sansy. - Ludzie zaczynają opowiadać o swoich zwierzakach, często witają się najpierw z psem, potem z nami. Jest milej i swobodniej. Klient już na wstępie czuje z nami nić porozumienia i to jest super! Oczywiście, ma to również pozytywny wpływ na przebieg dalszej współpracy.

Właściciele tego studia wychodzą z założenia, że dowodem ich profesjonalizmu jest portfolio. Nie muszą budować oficjalnej atmosfery czy ubierać codziennie garniturów, by wykazać jak bardzo są wykwalifikowani. Nie widzieli też problemu w zabieraniu psa do pracy, co okazało się strzałem w dziesiątkę i przyniosło im wiele korzyści. Sansa z porzuconego psa stała się ulubieńcem pracowników, klientów i przede wszystkim kochających właścicieli. Po pracy chodzi z Panią na lekcje angielskiego, a potem odpoczywa u boku przyjaciela kota, który czeka na wszystkich cierpliwie w domu.