W poniedziałek 27 lutego 2012r. w Rockerze mieliśmy okazję obejrzeć występ kabaretu Czesuaf, który został zaproszony do Szczecina w ramach cyklu KORNISHON- Szczecińskie Potyczki Kabaretów i Satyryków organizowanego przez inicjatywę SZOK- Szczecińską Ofensywę Kulturalną. Czesuaf to kabaret znany z telewizji i mieszczący się gdzieś w środku drugiej ligi- czyli do obejrzenia, tym bardziej na żywo. W naszym portowym mieście pokazali swój nowy program: Program na życzenie.

W pierwszej kolejności docenić trzeba, że w Szczecinie zaczyna szerzyć się moda na kabarety- bilety na SZPAK-a rozeszły się przecież na pniu. I oto mamy kolejną inicjatywę nastawioną na szerzenie wśród gawiedzi kultury kabaretu. Miło też, że z założenia szerzenie to ma się odbywać w sposób anglosaski, tj. w kameralnej atmosferze pubu przy pozytywnie nastawionej publiczności i występujących dostępnych na wyciągnięcie ręki. To bardzo dobra droga dla przyciągnięcia widzów, bo i bilety są tańsze i odbiór zupełnie inny niż przez szkło. Chapeau bas dla organizatorów!

Na występie było więc kameralnie, ok. 50 osób- to dobrze, bo kontakt między kabaretem a widownią był bardzo dobry. Sam przedstawiony program pozostawiał jednak nieco do życzenia. Na pewno Czesuaf dobrze zaczął od skeczu z rozmową dwóch facetów na zakupach. Można się  było naprawdę pośmiać do rozpuku. Później było różnie- niektóre skecze dobre, niektóre przegadane, niektóre przydługawe, niektóre ze słabymi tekstami, włącznie z uzbrojoną nieruchomością, w której zakopany jest czołg, nocą kupały nawiązującą do wiosennych kup i intelektualną szaradą najwyższej klasy wskazującą, że teatr należy do szefa rządu, co wynika z plakatu.  Nie jestem też zwolennikiem tworzenia skeczy w sytuacjach, gdy już sam obiekt parodiowany jest śmieszny, jak miało to miejsce w scence o wróżbicie Wojciechu. Nie oznacza to jednak, że występ był słaby- zdarzały się momenty, w których można było wręcz popłakać się ze śmiechu. Całość była ogólnie rzecz ujmując dobra a co najważniejsze - w luźnym klimacie.

Nie obyło się jednak bez drobnych zgrzytów. Pierwszy to matka z małą dziewczynką, które przyszły na występ. Nie dość, ze dzidzia sporo nawijała to w pewnym momencie, gdy kabaret przekazał komuś z widowni świeczkę od tortu, mała prawie ze łzami w oczach krzyknęła: ja też chcę. Przyprowadzania dzieci na kabaret, tym bardziej wieczorem i przy piwie, naprawdę przeszkadza i jest nie na miejscu. Druga sprawa to sąsiadka pierwszej pani, która nie dość, że po trzecim piwie coś tam już pokrzykiwała i głośno rozmawiała to jeszcze parę razy dzwonił jej telefon. Oczywiście przy tego rodzaju występach nawet wskazane jest sączenie złocistego trunku, ale napicie się najzwyczajniej nie przystoi. Jako potencjalna publika musimy się więc jeszcze trochę do tego rodzaju występów poprzyzwyczajać.

Dobrze, że w Szczecinie coś ciekawego się robi i cały czas nowe i trwające inicjatywy dają nam możliwość obcowania z kabaretem. Jeszcze lepiej, że kabaret ten jest dostępny w klimacie barowym. Lubię wypić kufel złotego trunku przed występem i sączyć kolejne w jego trakcie, bo klimat pozostaje wówczas lżejszy- bardziej anglosaski. W Szczecinie cały czas brakuje tego rodzaju inicjatyw. Miejmy jednak nadzieję, że KORNISHON pozwoli na zamknięcie ust wszystkim tym, którzy twierdzą, że w Szczecinie nic się nie dzieje.